Poniedziałek
Śniadanie I
Jestem w górach. Śniegu po sam dach podczas gdy we Wrocławiu 8 C na plusie ;-) Ala mam farta! Wczoraj byliśmy cały dzień na dworze. Zimno, mroźno. Nic dziwnego, że od rana organizm krzyczał "Rozgrzej mnie i daj mi energii". Ok. Dam Ci ;-)
Udusiłam marchewkę z cebulą, tymiankiem (sporo), imbirem, solą, szczyptą bazyli. Pod koniec duszenia podlałam bulionem z kości szpikowych cielęcych (przywiozłam z Wrocławia). Przecedziłam wszystko i powstał mi potornie rozgrzewający eleiksir. To jeden z największych rozgrzewających eliksirów. Żadna herbata, żadna inna potrawa ani żaden inny trunek nie ma tak silnie rozgrzewających własciwości. Wywar z marchewki na kościach szpikowych cielęcych lub wołowych, gotowany z tymiankiem trzyma potwornie długo ciepłotę ciała. Nic dziwnego, że wczoraj organizm przebywający tak długo na zimnie, poprosił własnie o soline rozgrzanie. Ja do tego mojego bulionu dodałąm podprażone orzechy ziemne, posoliłam, zmiksowałam i wypiłam. Mniam! Solidnie i odżywczo. Cieopło. Cieplutko :-)
Śniadanie II
Zupa z duszonej marchewki z rana zmiksowana z bulionem z kości szpikowych plus czerstwa kromka żytnio-razowa. Śniadanko z termosa bo spacerujmy po zaśnieżonych ścieżkach w lesie :-)
Obiad
Duszona kapusta z cebulą i z cieciorką plus puree ziemniaczane i polenta kukurydziana. Wszystko podlane solidną porcją smalcu. Tak to można żyć! :-)
Kolacja
Kubek zmiksowanej owsianki do picia z mojego bloga (patrz zakładka Przepisy) gotowanej z wiórkami kokosowymi. Do owsianki nie dodawałam żadnego miodu bo wiórki kokosowe wpuściły słodycz. Dałam wiekszą szczyptę gałki muszkatałowej
Wtorek
Kolejny dzień w górach. Jedzenie musi byc solidne i dające energię inaczej ryzykuję tym, że złapię jakąś chorobę. Człowieka silnego takie rzeczy się nie imają. I wcale to polskie jedzenie nie tuczy! Tuczy co innego: nieprawidłowa przemiana materii, która wynika z nieprawidłowego, współczesnego odżywiania się. Nie chcę się tu rozpisywać, bo na to trzeba byłoby poświęcic cały dzień wywiadu ale to przede wszystkim: cukier, biała pszenica, mleko, posiłki nie adekwatne do pory roku, nie pracujące prawidłowo jelita.
Zupy, odpowiednio skomponowane psoiłki z uwzględnieniem ziół i przypraw mają pozdrowotną moc. Wprowadzają ciepło do organizmu, pozwalają jelitom być ładnie nawilżone, potrawy ładnie się trawią i pokarm łądnie przechodzi do jelita, gdzie potem nastepuje łagodne i bezproblemowe wypróżnianie. A człowiek mający sprawne jelita, sledzionę hula jak zegarek :-)
Śniadanie I
Zupa z grochu i cebuli. Wrzuciłam troszke cieciorki z wczoraj i dwa uprażone orzechy włsokie. Gotowy groch miałam zawekowany w słoiku. Wystarczyło tylko pokroić cebulkę, dodać zioła i przyprawy i już. Aha. Wrzuciłam kilka ziaren żyta z congee (przywiozłam zawekowany z Wrocławia)
Śniadanie II
Ryba plus duszona cebula plus polenta kukurydziana. Polentę wziełam z wczorajszego obiadu. Wystarczyło tylko poddusić cebulkę. A rybkę-karpia miałam ze słoika. Zostało mi z Wigilii więc go szybko w ten sam dzień świąt zrobiłam w occcie. Robiłam pierwszy raz i wyszło całkiem znośnie :-).
Szkoda mi czasu, aby wracać do domku na obiad czy też szukać jakiejś knajpy. Dlatego jedzenie pakuję do termosa i napawam się cudownymi widokami. Poza tym ma kasę w kieszeni na fajne atrakcje dla dzieci. Dzisiaj natarłam sobie twarz śniegiem. Swoją cegiełkę dołożyły dzieci i mój mąż-huligany-! :-)
Obiad
Przedwczoraj robiłam zupę z pora i dużej ilosci pietruszki (plus ziemniaki i inne takie tam :-)). Została mi pietruszka-nikt nie zjadł, hi, hi, zatem dzisaj ja podgrzałam, dodałam cebulki, troszke szpinaku (miałąm zawekowany w słoiku z Wrocka), czosnek, troszkę duszonych pomidorów i dwa ugotowane jajka. Wpakowałam do termosa bo juz wracamy do Wrocławia. Zjadłam w samochodzie. A potem zjadłam kaszkę gryczaną (to gotowana kasza gryczana niepalona w większej ilości wody przez 30 min i zmiksowana), dodałam do niej troszke żurawiny i ziaren kakao. Kaszę miałam gotową, bo dzisaj rano dzieci miały na śniadanie
Kolacja
No tutaj popełniłam wielkie wykroczenie! O rany! Chyba będę leżeć krzyżem. No nie. Żartuję oczywiście. W związku z tym, że jutro się przeprowadzam podjechaliśmy szybko do IKEA po jakieś garnki na nowe mieszkanie. Owszem miałam kanapki ale ani dzieci ani ja nie mieliśmy ochoty wieczorem zajadać się tylko kanapkami. Wracając, zahaczylismy jeszcze o tor saneczkowy więc nasz powrót się długo opóznił. W domu w lodówce miałam zawekowane zupki, rosoły ale jeszcze musieliśmy szybko załatwić zakupy garnków. No więc wyjatkowo zjedliśmy w Ikea. Ja kupiłam zupe gulaszową dwie michy-wyłowiłam tylko tę wode bo wieczorem jem bardzo lekko i nie jestem tak bardzo głodna. Do tego wzięłam duszone warzywka i podgryzłam pół mojej kromki chleba z jajkiem. Jak widzisz, czytając moje wpisy nie jadam na zewąnatrz ale jak juz nie mam wyboru, to raz na ruski rok zjem coś nie domowego. Wiem, że jutro nie będę się rano super dobrze czuła bo przecież to oczywiste, ze zupa nie była pozbawiona sztucznych dodatków, jakiś kostek rosołowych czy innego badziewia....to było ewidentnie czuć w smaku. Poza tym jedzenie na zewnatrz nie stosuje odpowiednich ziół i przypraw, które ułatwiaja trawienie, wzmacniają...itp. To też takie bezduszne posiłki. W domu przy garnkach zawsze myślę o czymś przyjemnym, wbiegają dzieci, coś się gada i ta energia przechodzi też do pokarmu. Odpwoiednio dozuję przyprawy i zioła, które maja potwornie leczniczą moc. Nie stosuję żadnej chemi wiec posiłek odżywia i regeneruje każdą komórkę mojego ciała.
Ale nie biczuję się za ten jednorazowy wyskok, nie spinam się, nie wchodzę w stan winy czy coś takiego. Mam swiadomosć, że nie jest to ok ale to akceptuję. I do przodu. Co można to można, co się da, to się da. Starać się, próbować ale co się nie uda-ODPUŚCIĆ. Szczególnie jest to ważne dla osób poczotkujacych, którzy wprowadzają w życie mądre gotowanie. Owszem ważna w tym jest konsekwencja, organizacja, to wymaga planowania, pełnej mobilizacji ..itd ale jak coś sie nie uda to nie panikować. Zjeść to co jest i do przodu! Dalej kontynuować swoje próby kuchenne :-) Następnym razem może uda sie to inaczej rozplanować, zaplanować...Spokojnie. To wszystko jest też jakąś nauką. Moim zdaniem dzięki temu kształtuje charakter. Nie poddawać sie, nie rezygnować pomimo jakiejś "wpadki". Niektórzy mówią " O nie. Koniec zmoim mądrym jedzonkiem" i się poddają bo myślą, że to juz koniec świata. Wcale nie! Edison zawiód tysiąc razy zanim wymyslił żarówkę! Spoko! Działać dalej pomimo wpadek i nigdy się nie poddawać, nie rozpamietywać, zapomnieć :-) Tak też jest w innych sferach życia, co nie ;-)
Środa
Śniadanie
Groch z podduszonym porem i kilka ziaren żyta. Strączkowe zawsze skrapiam czymś kwaśnym np. cytryną aby się lepiej trawiły. Do tego moja czerstwa podgrzana kromka chleba zytnio-razowego na zakwasie.
Śniadanie II
Ciepła domowa nutela (orzechy, masło, kakao i odrobinka miodu) plus odrobinka chleba
Obiad
Rosół zmiksowany z porem z rosołu i zielonym groszkiem oraz podduszona cebulą. Zjadłam cały gar. Do tego był gofr z samopszy na słono.
Kolacja
Zupa krem na bazie rosołu: Pierwsza to białą pietruszka z rosołu zmiksowana z rosołem a druga zupka to zmiksowana marchewka.
Czwartek
Śniadanie
Tuńczyk z cebulą i z mnóstwem przypraw ostrych (m.in pieprz ziołowy), z oliwa z oliwek. Całość podgrzana na patelni bo zimnej potrawy mój brzuszek nie lubi. Ciepła potrawa działa lepiej na jelitka. Potem pół kromki grzanki z chleba zytnio-razowego
Śniadanie II
Owsianka kokosowa. Wiórki kokosowe podprażyłam i wrzuciłam do mojej owsianki z bloga. Patrz zakładka "Przepisy". W owsiance nie ma grama miodu bo wiórki kokosowe sa słodkie same w sobie przecież. dodałam szczyptę gałki muszkatałowej
Obiad
Por wyłowoiony z rosołu, cebula, pełnoziarnisty ryż, podprażone orzechy, migdały, przyprawy, oliwa z oliwek, sok z cytryny
Kolacja
Kubek rosołu
Piątek
Śniadanie
Przeprowadzka. Nic do jedzenia na śniadanie. Poszliśmy do sklepu. Dzieci poprosiły o banana. No dobra. Choć raczej nie serwuję im bananów-szczególnie zimą, to dzisiaj im zrobiłam. Uwaga! Ale na ciepło. śniadanie musi byc ciepłe!!! Zima jest to obowiazek nad obowiązkami! Obtoczyłam banany w roztzrepanych 3 żółtkach i jednym białku z kurkuma, dużą ilością imbiru, szczyptą soli. Do masy jajecznej dodałam trochę mąki ziemniaczanej, skropiłam cytryna i usmażyłam na masełku klarowanym. Do tego obowiazkowo rozgrzewająca kawa zbożowa gotowana z przyprawami koreznnymi. Więc: ja też zjadłam ;-) Ale wybrałam banany najbardziej dojrzałe, z czarna skórką. Innych nie jestem w stanie strawić, muszą być też na ciepło i tak wogóle cud, że strawiłam to sniadanie bo generalnie ja za bananami nie przepadam.
Śniadanie II
Mała miseczka kaszy jaglanej z suszona morwą
Obiad
Duszona kapusta i puree ziemniaczane z cebulą i mnóswta ilością smalcu gęsiego
Podwieczorek
Kompot z suszonych jabłek i świeżego imbiru, na ciepło sok z czerwonej porzeczki połaczony wrzątkiem i imbirem. Do obydwu owocowych eliksirków nie dodawałam nawet miodu. To wszystko jest słodkie same w sobie. Czarna porzeczka jest u mnie w szafce od 3 lat i nie jest popsuta a zrobiłam ja totalnie bez cukru. Kwas trzyma ;-)
Kolacja
Herbata z kocanki, czarnego bzu, cynamonmu, imbiru, odrobiny hibiskusa
Sobota
Śniadanie I
Nic, bo nie zdążyłam :-)
Śniadanie II
Chleb gryczany ze smalcem i szczypiorkiem plus dwa kubki rosołu plus chrząstki z indyka bez mięsa plus czerwona fasola.
Obiad
Późny ok 16:00 bo śniadanie mnie długo trzymało. Najpiew gorąca czekolada gotowana z cynamonem i imbirem, masłem i kapka miodu-zmiksowane. A potem karp w occie na ciepło z cebulą. A potem-to było przeboskie. Sama woda po krupniku, który gotowałam bez kapusty. Do tego kleiku, który wytworzyła kasza jęczmienna wrzuciłam czesrwy chleb żtni na zakwasie, oby mi cos chrupało. Wiem, wiem dziwne połaczenia-najpirw kakao a potem ryba ale mi tak pasowałao i świenie sie trawiło. Sama jestem w szoku.
Kolacja
Hic. Herbata z czarnego bzu.
Niedziela
Śniadanie:
To było bardzo ciekawe. Pasta z czerwonej fasoli, konfitur z czarnej porzeczki (domowych bez żasnego cukru, miody-tylko porzeczki), kakao, cynamon, kapka miodu, cynamon, imbir. Wzystko ładnie podgrzałam i zblendowałam. Zajadałam z grzanką chleba z kaszy gryczanej, posmarowanej masłem. Do tego owsianka kawowa. To po prostu owsianka z bloga (patrz zakładka przepisy), do której pod koniec wrzuciłam troche kawy zbożowej, masło, pogotowałam 3 min i zblendowałam. Dzieciaczki pokochały
Śniadanie II
Zupa barszcz ukraiński
Obiad
Ale mi sie chce mięsa. Jak nigdy. Bitki wołowe z kaspsutą i cebulą i odrobinka chlebka gryczanego
Podwieczorek/kolacja
Kakao na wodzie z kardamonem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz