Tak sobie zapisuję godziny posiłków, bo widzę, że mój organizm powoli przechodzi z 5-ciu posiłków na trzy lub dwa. Jeszcze nie ma stałych konkretnych godzin. Dopiero sobie to układa powoli. O co mniej więcej chodzi w ilościach posiłków w ciągu dnia, napisałam w poście Zmiana w częstotliwości spożywanych posiłków. Kliknij na link.
Inspiruj się. Dodam, że nie jem mąki pszennej, cukru i żadnych jego zastępników, konserwantów i mleka krowiego (oprócz niewielkiej ilości sfermentowanej jego postaci latem). Wyroby mleczne zastępuję albo mlekiem kozim albo owczym w niewielkiej ilości rzecz jasna.
Poniedziałek
- śniadanie I: 9:00 Kilka czereśni, uduszone jabłko, zupa z botwinki z białą fasolą (zamiast ziemniaka) i z kluseczkami z mąki kukurydzianej
- obiad: 15:00 Na słodko. Placek z piekarnika polany rozgrzanym miodem z miodem i cytryna. Skład placka/ciasta: mąka kukurydziana, ziemniaczana (1/4 ilości mąki kukurydzianej), soda, mleko kozie, kurkuma, imbir, sól: wymieszane na ciasto naleśnikowe, wlane do brytfanki i zapieczone w piekarniku na 180 C ok 30 min.
Wtorek
No wczoraj chyba przesadziłam z tym plackiem. Ale tak mi się chciało i chyba zjadłam ciut za dużo. Ciut to znaczy jeden kawałek. ;-) Czasami jemy, bo po prostu smakuje a brzuszek przecież już jest napełniony. Co innego mówi mózg a co innego brzuszek. Powinnyśmy się słuchać brzucha.
Zatem rano o 8:00 nie byłam głodna i wypiłam jedynie kawę zbożową z cynamonem, imbirem i odrobiną miodu a później tylko:
Zatem rano o 8:00 nie byłam głodna i wypiłam jedynie kawę zbożową z cynamonem, imbirem i odrobiną miodu a później tylko:
- śniadanie: 11:00 mus jabłkowy z cynamonem, imbirem, kurkumą, szczyptą soli i odrobiną agrestu (wszystko dusiłam 5 min i zmiksowałam)
- obiad: 14:00 zupa z botwinki ale rozdzieliłam je na 3 odrębne posiłki. Najpierw wypiłam samą wodę z zupy. Potem wyjadłam tylko białą fasolę (botwinkę gotowałam nie z ziemniakami tylko z białą fasolą), a potem warzywa z zupy podgrzałam na patelni z przeogromną ilością smalcu (ale mi się go chciało. Mniam! Smalczyk własnoręcznie przetopiony. Mmmm...robię zawsze hurtem i trzymam w słoikach w lodówce). Do tych warzyw dodałam dużo chrzanu. Strasznie mi mi się go chciało oraz pieprzu cayenne, czarnego. Oj jak dobrze na ciele i duszy! Tak! Tego mi trzeba było :-)
- podwieczorek: 17:00 Słodka i dojrzała nektarynka i mała porcyjka zupy z botwinki ale już bez białej fasoli
Środa
Raniutko o 7:00 delikatne kakao na wodzie
Raniutko o 7:00 delikatne kakao na wodzie
- śniadanie I: 10:00 Duszony szpinak i potem mus jabłkowy jak wczoraj
- obiad: 15:00 Zupa ze szparagów z 5-cioma żółtkami. Sycące od tych żółtek.
Czwartek
- śniadanie: 10:00: Woda z masłem i imbirem i miodem gotowana 3 min i zmiksowana i wypita. Potem kasza kukurydziana ugotowana na rzadko z masłem i imbirem, kurkuma, skropione cytryną. W kaszy było troszkę kaszy jaglanej. Oj, oj kaszy jaglanej to za bardzo teraz nie trawię.
- obiad 15:00: Kilka łyżek kefiru owczego z kurkumą, kminkiem, przeogromną ilością pieprzu ziołowego, przeciśniętym przez praskę czosnkiem i szczypta soli. Potem uduszony por.
- kolacja 19:00: Zupa z liści brokuła. Liście z kilku brokułów (ludzie wyrzucają w zieleniaku, a ja je zbieram-kopalnia witamin-większa niż w samym brokule) gotowałam 5 min w wodzie z kurkumą, masłem, imbirem, solą, czosnkami przeciśniętymi przez praskę. Potem wszystko zmiksowałam. Pycha!
Piątek
- śniadanie 8:00: duszony szczypiorek ze skwarkami ze słoninki. Godzinę później duszone jabłka z nektarynką
- obiad: 14:00 Duszony seler, liście marchewki, biała pietruszka, por na masełku klarowanym i odrobinę kefiru z czosnkiem.
Potem już nic. Nie byłam głodna. Wypiłam jedynie kompot z jabłek, agrestu i czereśni a o 18:00 ciepłą wodę z sola. No nie wiem o co chodzi z ta wodą z solą. Bardzo mi się chce słonego. Kiedyś miałam taka fazę na sól, że gotując makaron żytnio-razowy w osolonej wodzie wypijałam tę słoną wodę i czułam się jak w raju.
Sobota
Wycieczka w góry i suchy prowiant
- śniadanie I: W autokarze 8:00 : ciepła owsianka ze słoika
- śniadanie II: 11:00: dwie czerstwe kromki czerstwego chleba żytnio-razowego
- obiad: 14:00: Najpierw uprażone orzechy, własna czekolada ia potem jajka
- kolacja w domu 19:30: ciepła sałatka z buraków, cebuli, czosnku, majonezu, chrzanu z mnóstwem ziół i przypraw
Niedziela
O 7:30 wypiłam kawę czarną z miodem. Kawę gotuję 3-5 min w towarzystwie cynamonu i imbiru. W ten sposób naturalnie usuwam kofeinę, tworząc z mojej kawy cudowny, nie zakwaszający, zdrowy napój.
O 7:30 wypiłam kawę czarną z miodem. Kawę gotuję 3-5 min w towarzystwie cynamonu i imbiru. W ten sposób naturalnie usuwam kofeinę, tworząc z mojej kawy cudowny, nie zakwaszający, zdrowy napój.
- śniadanie: 10:00 Owsianka z bloga
- obiad: 14:30 Ziemniaki z koperkiem i przeogromną ilością masła (1/3 kostki)
I to koniec :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz