Idź przez życie z dzielną minką, bądź jak zawsze zuch dziewczynką!
Strony
▼
poniedziałek, 11 grudnia 2017
piątek, 17 listopada 2017
Menu listopad-dużo zdjęć i przepisów
wtorek, 31 października 2017
Menu październik
Po pierwsze. Trochę, trochę? Przeogromnie mi głupio, że wstawiam te moje menu nieregularnie i z przeogromnym opóznieniem. Kurde. Jestem zabiegana na maksa ale kurcze to nie jest wymówka! 10 min. dziennie można poświęcić na napisanie tego, co sie zjadło danego dnia. No bez przesady. Można to nawet zrobić z prawie zamkniętymi oczami wiec nie będę pisać, że musiałam zrobić to i tamto, nie będę się żalic i siebie usprawiedliwiać. No bo po co założyłam zakładkę "Menu miesiąca?" Ano po to, aby sobie porównać jak zmienia się moje odżywianie z miesiaca na miesiąc, z roku na rok, jak to ewouluje, jak organizm się zmienia i jego preferencje i zapotrzebowania...itd. A dla Was Kochani Czytelnicy może to być inpsiracja do tego, że MOŻNA żyć bez chemi a życie bez zamulonego mózgu jest całkiem inne, w ładniejszych kolorach, takie jakby bardziej trzeźwe...itd. Dlatego obiecuje poprawę z terminowością wstawiania postów. Zawsze w takich przypadkach sobie mówię "Iza nawaliłaś, dałaś ciała. Trudno! Idziesz dalej iiiii do przodu Yyy ha !" I zawsze wieszam sobie takie teksty na lodówkę rysując serduszka, słoneczka, aby sie nie przejmować, nie biczować, żeby nie patrzeć wstecz. Było minęło, mówi się trudno. Trzeba się otrzepać z kurzu i z dziarską miną kroczyć do przodu i realizować to, co się sobie założyło. Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Co było a nie jest nie liczy się w rejestr. Zatem dobra, nawaliłam ale kroczę dalej.
piątek, 8 września 2017
Menu wrzesień
- śniadanie I: grochówka i troszkę bułeczki kukurydzianej z masłem
- obiad: ryba bez warzyw
- kolacja: woda z jajkiem
Wtorek
- śniadanie: wywar warzywny z marchewki, pietruszki, pora zmiksowany z dwoma jajakmi
- sniadanie II troszkę soku z aroni, samej aroni , duszone jabłko
- obiad: 15:00 gulasz wołowo-borowikowy sam sos-3 talerze, plus podgarle i duszona marchewka
- kolacja: nic
Środa
- śniadanie I 9:30: wywar z maku plus sałatka z selera, marchewki, maku
- śniadanie dwa: 11: 00 kakaoz masłem plus odrobinka bułeczki kukurydzianej z masłeem
- obiad: 15:00 Zupa marchewkowo pomidorowa z cebulą na wywarze z kości cielęcej plus czerwona soczewica z cebulą, podlana zupą z glonamai wakame
- kolacja: nic
Czwartek
- śniadanie: 10:00: Woda z masłem i imbirem i miodem gotowana 3 min i zmiksowana i wypita. Potem kasza kukurydziana ugotowana na rzadko z masłem i imbirem, kurkuma, skropione cytryną. W kaszy było troszkę kaszy jaglanej. Oj, oj kaszy jaglanej to za bardzo teraz nie trawię.
- obiad 15:00: Kilka łyżek kefiru owczego z kurkumą, kminkiem, przeogromną ilością pieprzu ziołowego, przeciśniętym przez praskę czosnkiem i szczypta soli. Potem uduszony por.
- kolacja 19:00: Zupa z liści brokuła. Liście z kilku brokułów (ludzie wyrzucają w zieleniaku, a ja je zbieram-kopalnia witamin-większa niż w samym brokule) gotowałam 5 min w wodzie z kurkumą, masłem, imbirem, solą, czosnkami przeciśniętymi przez praskę. Potem wszystko zmiksowałam. Pycha!
Piątek
- śniadanie 8:00: duszony szczypiorek ze skwarkami ze słoninki. Godzinę później duszone jabłka z nektarynką
- obiad: 14:00 Duszony seler, liście marchewki, biała pietruszka, por na masełku klarowanym i odrobinę kefiru z czosnkiem.
Potem już nic. Nie byłam głodna. Wypiłam jedynie kompot z jabłek, agrestu i czereśni a o 18:00 ciepłą wodę z sola. No nie wiem o co chodzi z ta wodą z solą. Bardzo mi się chce słonego. Kiedyś miałam taka fazę na sól, że gotując makaron żytnio-razowy w osolonej wodzie wypijałam tę słoną wodę i czułam się jak w raju.
Sobota
Wycieczka w góry i suchy prowiant
- śniadanie I: W autokarze 8:00 : ciepła owsianka ze słoika
- śniadanie II: 11:00: dwie czerstwe kromki czerstwego chleba żytnio-razowego
- obiad: 14:00: Najpierw uprażone orzechy, własna czekolada a potem jajka
- kolacja w domu 19:30: ciepła sałatka z buraków, cebuli, czosnku, majonezu, chrzanu z mnóstwem ziół i przypraw
Niedziela
O 7:30 wypiłam kawę czarną z miodem. Kawę gotuję 3-5 min w towarzystwie cynamonu i imbiru. W ten sposób naturalnie usuwam kofeinę, tworząc z mojej kawy cudowny, nie zakwaszający, zdrowy napój.
O 7:30 wypiłam kawę czarną z miodem. Kawę gotuję 3-5 min w towarzystwie cynamonu i imbiru. W ten sposób naturalnie usuwam kofeinę, tworząc z mojej kawy cudowny, nie zakwaszający, zdrowy napój.
- śniadanie: 10:00 Owsianka z bloga
- obiad: 14:30 Ziemniaki z koperkiem i przeogromną ilością masła (1/3 kostki)
I to koniec :-)
środa, 12 lipca 2017
Menu lipiec
Tak sobie zapisuję godziny posiłków, bo widzę, że mój organizm powoli przechodzi z 5-ciu posiłków na trzy lub dwa. Jeszcze nie ma stałych konkretnych godzin. Dopiero sobie to układa powoli. O co mniej więcej chodzi w ilościach posiłków w ciągu dnia, napisałam w poście Zmiana w częstotliwości spożywanych posiłków. Kliknij na link.
piątek, 30 czerwca 2017
Menu czerwiec-Hura! Przełom w częstości spożywanych posiłków :-) YES!!!
Jezu jak sie cieszę, z tych magicznych wskrzeszeń! :-)
Ale fajnie, fajnie! Od momentu mojej jelitówki, która przeszłam 3 tygodnie temu (kliknij na link Jelitówka kontra lekarstwa i probiotyki), jem 2 -3 razy dziennie. Ale super! Hura! Jaka wygoda. Dotychczas mój organizm wołał o 4-6 posiłków dziennie. Nie powiem, aby to była łatwizna szczególnie gdy nie je się nic na zewnątrz i wszytsko raczej ciepłe. Ciagle trzeba latać ze słoikami i termosami. No nie jest tak, że przez cały dzień jem tylko np. owsiankę. Mój organizm potrzebuje różnorodności, każdy posiłek składa się z czegoś innego i zazwyczaj ciepłego. Ale teraz odczułam luz w gotowaniu. Rany ile wolnego czasu, mniej zmywania, zastanawiania się-co zjeść. Dawno czegoś takiego nie doświadczyłam. tzn od ok 4 lat. Ale LUZ! LUZ! Ale przebosko! Codziennie się modlę, aby mi tak zostało. Zobaczymy :-)
piątek, 16 czerwca 2017
Jelitówka kontra lekarstwa i probiotyki
Tydzień temu dopadła mnie jelitówka, rozwolnienie czy rotawirus czy jakieś zatrucie. No nie wiem sama jak to nazwać, bo przeciez ja do lekarza nie pódję ;-) A po co? Żeby tracić czas i dostać masę badań i tabletek? Eeee tam! :-)
No dobra. Dopało mnie już w niedzielę wieczorem. W sobotę byłam cały dzień na truskawkach i zjadłam na plantacji 3 nieumyte soczyste czerowne owoce z krzaczka. Czy to od tego? Eeee-chyba nie.
czwartek, 25 maja 2017
Menu maj
Końcówka maja, więc wpisuję sobie moje menu z końca tego miesiąca. Jak widzisz robię to od kilku lat. To takie fajne zestawienie tego, jak wygląda moje menu teraz a jak kilka lat temu. Jest troszeczkę inne za każdym razem, ale zawsze jest bez mąki pszennej, cukru i mleka krowiego.
środa, 5 kwietnia 2017
niedziela, 12 marca 2017
Menu marzec- wzmacniająco na koniec wyczerpującego tygodnia
No nie. Tego już za wiele. Ostatnio nie wpisywałam na bieżąco mojego menu i zrobiły mi sie zaległości z grudnia, stycznia, lutego. I teraz muszę odkopywać moje zaległe jedzonko-masakra-podwójna robota. Nie ma to jak robić wszystko na bieżąco. Obiecuję poprawę. " Iza! Ćwicz regularność na blogu! :-)" I teraz sobie wyobrażam bat, którym się biczuję :-) No dobra. Jest 1 marca, pogoda słoneczna więc moje jedzonko przybiera typową marcowa aurę :-)