Poniedziałek
Dzisiaj miałam zarwaną noc-bywa i tak :-). Spałam tylko 4 godziny, więc organizm potrzebował solidnego wzmocnienia. Od kilku dni chodziło za mną długo gotowane zboże (ziarna żyta). I właśnie takim wywarem ze zboża przywitałam dzień:-)
- śniadanie I: wywar z ziaren żyta. Na szklankę ziaren zboża dałam 5-6 szklanek wody. Gotowałam tak 3 godziny. Pod koniec dodałam sól. Ten wywar zrobiłam sobie wieczorem-to znaczy robił się sam :-) Gdy szykowałam dzieci nastawiłam garnek z gotującym się zbożem. Rano sobie tylko podgrzałam. Szklanka suchych ziaren zboża kosztuje mnie tylko 70 gr! :-) Wypiłam jeden kubek i pare ziarenek zboża. Koszt: 15 gr !!!! A syci, że hej!
- śniadanie II: rosół wołowo-indyczy z bloga z kaszą jaglaną też z bloga. Kolejna dawka wzmocnienia. Kawą i czarną herbatą nie osiągnęłabym tego efektu
- obiad: w garnku podgrzałam razem kaszę jaglaną, żołądki indycze (z rosołu), ugotowaną marchewkę. Podlałam to wszystko wywarem z marchewki i cebuli. W tej pysznej mieszaninie była kurkuma, szczypta kminku, chili, dużo curry, sól. Pod koniec podgrzewania dodałam masło klarowane, które cudownie się rozpuściło i skropiłam sokiem z cytryny. Mniam :-)
- kolacja: zupa z brokuła i marchewki-to znaczy wypiłam tylko tę wodę i zjadłam tylko odrobinkę marchewki i brokuła. Zupa mi nie wyszła. Nie była smaczna.
Wtorek
- śniadanie I: wywar z głowy karpia i cebuli, plus na ciepło dwa jajka z 1/3-cią kiszonego ogórka, które obsypałam kurkumą, szczyptą kminku, szczyptaącurry, pieprzem, solą i kilkoma kropelkami oliwy z oliwek. Do tego chleb żytnio-razowy na prawdziwym zakwasie (własnej roboty) z masłem, obsypanym kurkuma, pieprzem ziołowym i połową pokrojonego czosnku
- obiad: na patelni rozpuściłam dużą ilość smalcu (własnej roboty), dodałam ugotowany język wołowy, ugotowany pokrojony seler i białą pietruszkę i trochę wywaru z języka wołowego. Nie zabrakło szczypty kurkumy, tymianku, kminku, curry, imbiru, soli, kilku kropel z cytryny, sporej ilości suszonej pietruszki. Na koniec wszystko posypałam drobno pokrojonym czosnkiem. Mniam!
- kolacja: wywar z karpia i cebuli z kluseczkami z jajka, plus kilka kropel soku z cytryny
Środa
- śniadanie I: wywar z karpia i cebuli z dwoma jajkami na twardo i kilkoma kroplami z cytryny i przeciśnięty przez praskę czosnek
- śniadanie II: wywar z selera, cebuli, marchewki, pietruszki zmiksowany z odrobiną białej pietruszki plus pół kromki chleba żytnio-razowego z dużą ilością masła
- obiad: pietruszka, seler z czosnkiem plus zioła i przyprawy, język wołowy i puree ziemniaczane z czosnkiem
- kolacja: wywar z selera, cebuli, marchewki, pietruszki zmiksowany z odrobiną białej pietruszki plus pół kromki chleba żytnio-razowego z dużą ilością masłem i ozór wołowy
Czwartek
- śniadanie I: gotowany seler, pietruszka biała, marchew, przeciśnięty przez praskę czosnek, ogórek kiszony (kurkuma, tymianek, smalec, imbir, pieprz biały, sól), łyżka ryżu ciemnego, ozór wołowy i kleista mazia z mostka wołowego
- śniadanie II: gorący syrop z gruszki z imbirem, kurkumą, kardamonem, cynamonem i sokiem z cytryny
- obiad: zacierka-to znaczy sama woda z zupy :-). Do tego buraczki z cebulą na ciepło, brokuł z curry i czosnkiem, masło klarowane i białka z jajka kurzego. Zacierka to nic innego jak zupa z ziemniaków, cebuli i zacierek z mąki ( żytnio-razowej)
- kolacja: dwie kluseczki ziemniaczane
Piątek
- śniadanie I: sałatka na ciepło z czterech ugotowanych jajek, czterech łyżek ryżu, ogórka kiszonego, pokrojonej drobniutko cebuli, czosnku, polane oliwą z oliwek i trochę soku z ogórków kiszonych plus kurkuma, kminek, pieprz ziołowy, trochę gorczycy, sól
- śniadanie II: pół kubka wywaru z języka wołowego z kilkoma kroplami soku z ogórków kiszonych, dwa upieczone ząbki czosnku i łyżka buraczków z cebulką
- obiad: duszona marchewka z przepisu z bloga, plus brokuł z curry i 3 żołądki indycze, łyżka ryżu brązowego. Wszystko polane masłem klarowanym-pycha!
- podwieczorek: jeden orzech włoski i brokuł i buraczki podgrzane na wywarze z języka wołowego. Trochę mi to wszystko pływało-nieważne, było pycha. Wszystko polałam masłem klarowanym. Mniam!
- kolacja: kubeczek syropu z duszonej gruszki i jabłka. Dzieciom ugotowałam makaron żytnio-razowy, a ja wypiłam kubeczek tej wody posolonej z ugotowanego makaronu. Tak czasami mi się chce.
Sobota
- śniadanie: zupa czosnkowa z bloga
- śniadanie II: zupa krem z selera, białej pietruszki, cebuli, marchewki plus zioła i przyprawy. Dodałam troszkę masła klarowanego i wywaru z języka wołowego. Zjadłam 3 michy, więc mnie trzymało :-)
- obiadokolacja: zupa cebulowa na wywarze z głowy karpia i jeden ziemniak oraz te maziaje z głowy karpia, bo samej ryby jest tam niewiele. Te maziaje to bardzo odżywczy kolagen, dlatego też wywary z głów karpia należą do najzdrowszych
Niedziela
- śniadanie I: 5 lejących żółtek z duszonymi jabłkami z cebulą i czosnkiem plus przyprawy (kurkuma, kminek, chili, sól) i kilka kropel z cytrny
- obiad: No i tu popełniłam BŁĄD! Przejadłam się! I co? Zamiast mieć siłę, wcale jej nie miałam. No bo to wyglądało tak. Zaserwowałam sobie brokuł z czosnkiem i kurkumą z przeogromna ilością masła klarowanego i zupę marchwiankę. Wszystko byłoby fajnie, gdyby:
Rano rozmroziłam sobie już uduszoną rybę z myślą o obiedzie ale na obiad mi się jej nie chciało, no i...? No i sobie pomyślałam, że się zmarnuje jak jej nie zjem. Zjadłam ze dwie łyżki tej ryby. NIEPOTRZEBNIE! Oj! Ale byłam na siebie zła!:-) Przecież wcisnęłam te rybę na siłę. Organizm wcale jej nie potrzebował! Trudno zmarnowałaby się to by się zmarnowała, czasami bywa i tak. Komu ja zrobiłam przyjemność sobie czy rybie? Na pewno nie sobie! I tak chodziłam z ciężkim brzuchem do wieczora. Skóra na buzi nagle nie zrobiła się gładka, lecz pomarszczona. No i takie przejedzenie powoduje, że jestem zła na cały świat i nagle wszystko zaczyna mnie drażnić. Wcale mi się nie chce mięsa z ryby, tylko wywarów z niej. Tę rybę zjadłam w obecności brokuła. Fatalne połączenie! Rybę powinno się łączyć z ziemniakami, cebulą i duszona marchewką. A ja zjadłam ja z brokułem i tak czułam to jedzenia do następnego ranka! To dla mnie nauczka! Iza nie jedz tego, na co nie masz ochotę!!! Potem to Ty cierpisz, a nie jedzenie! A tak w ogóle to już nie sezon na brokuła.
Ale jest w tym wszystkim trochę pozytywu mimo wszystko :-) Kiedyś tym brokułem i marchwianką i odrobiną ryby bym się nie najadła, a teraz? A teraz pekam w szwach. I to jest pozytywne, że organizm wchłania to, co mu daję i nie jest ciągle głodny:-)
A jak ratowałam się tą sytuacja następnego dnia? To wczorajsze jedzenie trzymało mnie nawet do rana! Rankiem o 8:00 wypiłam tylko kubek wywaru z karpia zmiksowanego z odrobiną duszonej marchewki. Do mojej zupy dodałam kilka kropel soku z cytryny. Potem o 11:00 wypiłam kubek rosołu zmiksowany z odrobiną marchewki, kilka kropel soku z cytryny plus trochę skórek z ozora wołowego. O 13:40 wypiłam MNIAM! Wywar z marchewki, dodałam do niego sam tłuszcz z wywaru karpia. Zebrałam cały tłuszcz z ugotowamych czeterch głów karpia. Dodałam jeszcze odrobinkę ugotowanej marchewki, kilka kropel soku z cytryny (koniecznie), doprawiłam i zmiksowałam i zaliczyłam odlot! Wypiłam dwie miseczki. Skóra na buzi od razu się wygładziła a w brzuszku poczułam się tak lekko i od razu dostałam zastrzyk dobrego humoru :-) O 16:30 wypiłam zupę selerowo-marchewkową-cebulową na rosole plus troszkę wątróbki cielęcej. Kolacji już nie jadłam. Szczególnie ten wywar z karpia i tłuszcz z niego bardzo mi pomógł na trawienie z wczorajszego obżarstwa. I nauczka na cały rok :-) Choć na pewno bez wpadek się nie odbędzie, ale najważniejsze to potrafić z nich wybrnąć i wyciągnąć kolejną lekcję :-) Człowiek uczy się całe życie, a ja uwielbiam się uczyć, hi, hi :-)
Ciekawe co Wy pichciliście w grudniu?
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Cieszę się, że Ci się podoba.
Usuń