Oto moje menu z początku grudnia. W pierwszej połowie tygodnia było zimno więc jedzenie było bardzo energetyczne i rozgrzewające. Pod pod koniec tygodnia zrobiło się cieplej więc jedzenie nie było już tak naładowane energią.
Poniedziałek
- śniadanie I 7:00: kawa zbożowa z przyprawami korzennymi (cynamon, anyż, imbir), zmiksowana z masłem
- śniadanie II 10:00 : Słodka zupa z białej kapusty na kości szpikowej cielęcej plus szpik ale mięska nie zjadłam (skład: kurkuma, tymianek, marchewka, biała pietruszka, ziemniaki, kminek, koper włoski, czosnek, cebula, biała kapusta, ziele angielskie, liść laurowy, imbir, pieprz cayenne, sól, pieprz czarny, bazylia, kilka kropel soku z cytryny, kość szpikowa cielęca z odrobina mięska). Potem godzinę przed obiadem wypiłam kawę zbożową ze śniadania zmiksowaną z daktylem.
- obiad: duszona marchewka wraz ze szpikiem, odrobinka mięska z zupy, odrobinka kaszy jęczmiennej, masło, miód, imbir, kurkuma, cytryna, sól
- kolacja: Filiżanka wywaru z kości szpikowej cielęcej, chrząstki z kości, zmiksowane z surowym żółtkiem. Potem duszona marchewka z masłem, miodem. Na sam koniec jak już marchewka jest na stole sypię sporo imbiru i kurkumy i skrapiam ciupinką cytryny.
Wtorek
- śniadanie I: wywar z cebuli i kawa zbożowa z przyprawami koreznnymi.
- sniadanie II 10:00: Wywar z kości szpikowej zmiksowany z surowym żółtkiem. Puree ziemniaczane z cebulką i roszponką.
- obiad 14:00: Wywar z kości szpikowej zmiksowany z surowym żółtkiem. Bigosik ze słodkiej kapusty z tylko orobinką kiszonej kapusty. Potrawa zrobioana na mięsku z jagnięciny. Wszystko zagęszczone mąką z samposzy. Na koniec jeden ziemniaczaek. Kiszonek nie mogę zbyt wiele-od razu czuje ból w kościach.
- kolacja 18:30: wywar z cebuli 1 filizanka, 2 kubki wywaru z marchewki i cebuli zagęszczone mąką kasztanową. Słodkie jak cukierek. Serio.
Środa
- śniadanie I 7:30: kawa zbożowa z cynamonem i imbirem i odrobinką miodu i szczypta soli
- śniadanie II: 10:00 wywar z cebuli i duszona cebula ze szcypiorkiem i czesrwtym chlebem plus odrobina smalcu gęsiego
- obiad 14:00: bigosik ze słodkiej kapusty z maleńką iloscią kiszonej kapusty. Potrawa zrobioana na mięsku z jagnieciny. I kilka kopytek z samopszą (pradawna pszenica). Dwa talerze rosołu z jagnięciny zmiksowane ze szpikiem z kości szpikowej cielęcej i chrzastkami z niej oraz zmiksowane z odrobinka duszonej marchewki i żółtkiem na twardo
- podwieczorek: kakao zmikoswane z masłem, miodem, cynamonem, imbirem plus mała babeczka z jajek, masła, mąki kukurydzianej i ziemniaczanej i miodu
- kolacja: nic
Czwartek
- śniadanie 10:00: Placki ziemniaczane z cebulą ale bez jajek i mąki tylko same usmażone starte ziemniaki z przyprawami. O poranku jak zwykle kawa zbożowa.
- obiad 15:00: Naleśnik z chili corn carne z przeogromna ilością ziół i przypraw
- kolacja 19:00: Duszona marchewka
Piątek
- śniadanie 7:30: kawa zbozowa
- śniadanie 10:00: duszona cebula ze szczypiorkiem z czerstwym chlebem, podlane bulionem z wątroby wołowej i ozorka cielęcego plus
- obiad: 15:00 To samo plus duszona marchewka
- podwieczorek: kakao
Potem już nic. Nie byłam głodna. Zjadłam dużo, ciut za dużo ;-)
Sobota
- śniadanie I 7:30 : kawa zbożowa z przyprawami korzennymi (cynamon, kardamon, imbir)
- śniadanie II: 10:00: trochę maku z odrobiną miodu i kubek bulion z kości cielęcej szpikowej zmiksowany z żółtkiem i pół kromki chleba żytnio-razowego
- obiad 15:00: Trochę maku i placki ziemniaczane z cebulą i czosnkiem
- powieczorek: kawa zbozowa z odrobina miodu
- kolacja 19:30: ciepły wywar z duszonej marchewki i jabłka
Niedziela
Było trochę cieplej więc jedzenie nie było aż tak energetyczne jak przez ostatnie zimne dni.
Było trochę cieplej więc jedzenie nie było aż tak energetyczne jak przez ostatnie zimne dni.
- śniadanie: kawa zbożowa z przyprawami korzennymi (wanilia, gałka muszkatałowa) i czerstwy chleb zytnio-razowy z masłem i miodem, posypane duza ilościa imbiru
- śniadanie II 10:30: odrobinka sera białego z masłem (kilka razy w roku zjem ;-)), imbirem i naturalne kakao w ziarnach i filizanka bulionu z kości szpikowej cielecej z dużą ilością tymianku zmiksowany z surowym żółtkiem i na koniec pół czerswtego precla z samposzy (2-miesieczny-siedział czerstwy w papierowej torbie :-). I......zrobiłam stanie na głowie pierwszy raz w zyciu bez podpurki :-) Ale radocha! córeczka miała ubaw i tez próbowała.
- obiad 14:30: kukurydza z czerwona fasolą i odrobina jarmużu, duzo czarnego pieprzu, kapka miodu
- kolacja: 1/4 jabłka surowego i duszona marchewka
I to koniec :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz