czwartek, 29 listopada 2018

Menu listopad


Ok. Jest 21 listopada i wpisuję tutaj moje menu. Dzisiaj pierwszy raz spadł śnieg!!!! Ale fajnie. Może będzie go więcej niż w tamtym roku :-) Zaoptarzyłam się w porządne ocieplone spodnie, ocieploną kurtkę i buty śniegowce-więc mogę stać cały dzień i ani nie drgnę. Będzie mi cieplutko :-)

Poniedziałek

Przed śniadaniem wypiłam dwie szklanki herbaty z maliny, jarzębiny, kminku, kopru włoskiego, dziurawca i imbiru.

śniadanie I: 7:00

Owsianka z uprażonymi rozłupanymi orzechami włoskimi i moja domowa bułeczka z mąki żytniej, posmarowana masłem. To już nie pierwszy raz kiedy, kupiłam nie płatki owsiane lecz bezłuskowe ziarna owsa. Pod koniec gotowania przyprawiłam je tak, jak jest to w przepisie na blogu Owsianka wg 5-ciu przemian . Gotowałam je 4 godziny, to znaczy trzymałam w piekarniku na malutkim gazie bo mam pewność, że tam mi sie nie przypali i nie wykipi. Ale smak? Obłęd!!!!!! Moje dzieci i ja stwierdziliśmy, że już tylko bedziemy jeść całe ziarna owsa. Ta koniec potrawkę zblendowałam.

śniadanie II 9:30

Dwie michy kremu z ziemniaka i cebuli i bułeczka ze śniadania.

Pół godziny po, wypiłam kawę zbożową gotowaną z maleńką ilością miodu, cynamonu, szczypty kuminu, imbiru, masła. zmiksowałam, aby tłuszcz ładnie i równomiernie rozprowadził się po całym płynie.

obiad 14:30
Congee z ryżu pełnoziarnistego okragłego. Ryż kupuję tylko z  certyfikatem. Wcale nie wychodzi dużo drożej, poza tym jest bardzo wydajny. To conge zjadłam z duszoną cebulą a do tego sledź ze sporą ilością oleju rzepakowego. Śledzia wrzuciłam do ciepłego congee, aby się troszkę "ogrzał"

kolacja 20:00
duszona marchewka z kurkuma i imbirem z ziarnami żyta

Wtorek

Rano trochę herbaty z dzikiej róży, kminku i imbiru

śniadanie I 7:00:
Uprażone na patelni siemię lniane, słonecznik, odrobina płatków owsianych i orzechy ziemne. Do tego dodałam miód, szczyptę szałwi, cynamonu, węcej imbiru, szczyptę soli. Miód ładnie się ze wszystkim połaczył i po lekkim ostudzeniu powstały mi chrupaczki (można ulepić kulki i dać dzieciom do szkoły). Potem wypiłam kawę zbożową z przyprawami na piernik i zmiksowałam z  odrobina masła. Moje dzieci też lubią taką kawę. Dodałam do niej odrobinę miodu.

śniadanie II 12:00
Duszone jabłko

obiad 14:30
Ryba. Gdy już mi się lekko strawiła zjadłam kaszę jaglaną z cebulą i duszonym szczypiorkiem. Przepis jest tutaj kasza jaglana na śniadanie, obiad , kolację

podwieczorek 17:00
Herbata z maliny, kminku i imbiru

kolacja 19:00
Nic. Zjadłam sporo na obiad, więc nie byłam głodna


Środa

Dzień rozpoczełam od herbaty z dzikiej róży z odrobina kuminu

śniadanie 8:00 
Mała filiżanka mleka koziego, gotowanego w obecności kurkumy, imbiru, szczypty soli. Mleko kozie w większej ilości kupuję u gospodarza, zamrażam i mam. Do tego miałam ugotowaną kaszę jaglaną z cebulą i kaszą kukurydzianą i masłem w formie zupy/krem. Zmiksowałam z dwoma surowymi żółtkami (wypiłam chyba cały gar). Powrzucałam do tego kremu ugotowaną kaszą jaglaną, abym miała coś co pływa w tej potrawce.

obiad 13:30:
To samo tylko bez mleka i cebuli ale za to z połową żółtka


podwieczorek/kolacja 17:30: 
Kawa zbożowa ugotowana z przyprawami na piernik, miodem, zmiksowana z żółtkiem (na dwie wielgachne kubki-jedno żółtko), do tego czestwe moje bułki z masłem 

kolacja: 
Nic.

Czwartek 

Poranek przywitałam herbatą z dzikiej róży, jarzębiny i imbiru

śniadanie 9:00: 
Kasza kukurydziana ugotowana z kaszą jaglaną z cebulą, szczyptaą szałwi, kurkumy, chili, imbiru, soli. Zjadłam sporo. Do tego moje chrupaczki z maki kukurydzianej, jaglanej, szczypty szałwi, jajka, odrobiny masła, szczypty imbiru, troszkę czarnuszki, soli, wody. Wszystko składniki zostały wymieszone na gęstą cipapę i rozłożone na brytfankę i zapieczone. O powstały chrupaczki :-) Wszystko trzymało długo sytość. Super! Do obiau mam spokój :-)

obiad 14:00 
Congee z ryżu na kości cielęcej szpikowej gotowane z marchewką i żółtkiem i tymiankiem (gotowane 5 godz.), do tego tłuszcz z rosołu, troszke mięska wołowego  z rosołu. Miksowanko i wrzuciłam jeszcze ugotowane jajko. Tego mi było potrzebne. To cudownie ogrzewa organizm. Od razu dostałam przypływ energi i ciepła.  Po godzinie zjadłam to samo. To jest płynne a ja nie jestem w stanie na raz wypic całego gara.

podwieczorek/kolacja 18:00: 
Czerstwy chleb zytnio-razowy podgrzany na patelni z miodem. Miód cudnie wtopił się w czerstwy chleb i powstało jakby ciasteczko. No pyszne to było. Do tego kawka zbożowa z przyprawami korzennymi. Chleb posypałam uprażonym siemieniem lnianym oraz imbirem

Piątek

Herbata z dziurawca i jarzębiny

śniadanie 9:00
Kasza kukurydziana z wczoraj. Do ciepłej wrzuciłam twaróg owczy (nie prosto z lodówki!!!) i polałam roztopionym miodem (1 łyzeczka) z  dużą ilościa  masła klarowanego z kurkumą i imbirem. PYCHA! Ludzie  wycieńczeni, wyczerpani, z alergią nie powinni jadać nabiału.

obiad 16:00
Ah! Jak to śniadanie długo trzymało sytość. Uwielbiam tak, bo nie muszę znowu sięgać po jedzenie. Sniadanie trzymało mnie do 14:00. Wrócilismy jednak opóźnieni z wycieczki rowerowej a ja konałam z głodu. Szybko zjadłam kilka łyżek kaszy ze śniadania (juz bez twarogu). Pdgrzałam z odrobiną miodu i posypałam imbirem. Ok. Pierwzy głód zabity. Potem podgrzałam sobie bulion z kości szpikowej cielęcej, który gotowałam 6 godz z żółtkiem, tymiankiem, marchewką. Do bulionu wrzuciłam troszkę mięska z rosołu, duszoną marchewke i zmiksowałam. Do tego miałam na ciepło kaszę gryczaną z cebulą i ogórkiem kiszonym. Suto posypałam pieprzem ziołowym.

kolacja 18:40
Czerstwy chleb podgrzany na petelni w towarzystwie miodu i imbiru i duszona marchewka z kurkumą, miodem, imbirem


Sobota

Kawa zbożowa  z cynamonem, imbirem i kapką miodu (1/4 łyżeczki)

śniadanie  10:00
Owsianka z uprażonym słonecznikiem i uprażonym siemieniem lnianym z miodem, imbirem plus czerstwy, podgrzany chleb żytni na zakwasie

obiad 14:30 
Bulion z kości szpikowej cielęcej zmiksowany z żółtkiem. Cudownie rozgrzewa i daje powera w ten chłodny, wietrzny dzień. Od razu wystrzelam w kosmos💣🚀. Potem były koptyka, które zrobiłam z ziemniaków, żółtek, mąki jaglanej (uprażoną kaszę jaglaną zmieliłam w młynku od kawy), samopszy (pradawna pszenica) i troszkę mąki ziemniaczanej. Kopyka polałam podgrzanym masłem klarowanym z kurkumą, imbirem, cynamonem, i skropiłam cytryną. Ale lepiej mi się trawiło danie, gdy te kopyka podgtrzałam w wodzie po kopytkach dodając przypraw i blendując wszystko na sam koniec. Pwstał mi krem kopytkowy ;-) Gotowało mi się to wszystko jakieś 5 minut. Cudownie rozgrzewające. Od razu poczułam ciepełko w  ciele.. do tego wrzuciłam jeszcze odrobinę czerswtego chleba żyntio-razowego.

kolacja 18:30
Kawałek piernika z batatów (mój autorski przepis) plus kawałek podgrzanego chleba żytnio-razowego na zakwasie.
Potem herbata ziołowa.


Niedziela

Kawa zbożowa  z przyprawą do piernika plus kapka miodu

śniadanie 11:00
Dopiero o tej godzinie bo wcześniej nie mogłam zjeść niestety, mimo głodu. Obowiązki...Nie lubię tak robić, bo potem rzucam sie na jedzenie i jem za dwóch a nie jest to dobre. To bardzo obciąża układ pokarmowy. No dobra. Było, minęło i nie ma co sie nad tym rozczulać.
Zupa z  zielonego groszku. Skład: ziemniaki, cebula, zielony groszek plus przeogromna ilosc zioł i przypraw. Do tego dałam prwie cały tłuszcz z rosołu. Gdy gotuję rosół to zbieram chochlą tłuszcz, wlewam do słoika i mam zdrowy tłuszczyk naturalnie wytopiony. A na dodatek w tym tłuszczu jest milion przupraw i ziół z rosołu. Tak więc zupke gotowałam z  tym tłuszczykiem, zmiksowałam. Do tego miałam znowu zielony groszek ale tym razemz  z patelni z cebula i indykiem z rosołu.

W międzyczasie herbata z macierzanki, mniszka lekarskiego i szczypty imbiru.

obiad 14:00
Congee z ryżu zmiksowane z surowym żółtkiem i odrobiną miodu i posypałam kurkuma i imbirem  i tak jeszcze pogotowałam leciutko na malutkim gazie ok 3-5 min. Do tego miałam kilka kopytek z wczoraj i zjadłam kapkę podgrzanego piernika z batatów (mój autorski przepis ;-))


kolacja 18:30
Cebulowa na rosole plus wyssany szpik kostny z kości indyka z rosołu plus chrząstki.


Widzę, że w tym miesiącu jak nigdy dominowałay kasze, ziemniaki. Jak nigdy. Zuważyłam u siebie takie fazy: albo warzywa, albo zboża. Zaskakujące dla mnie jest to, że coraz mniejsze mam zapotrzebowanie na mięso. No ciekawe co będzie za 5 lat :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz