A bałwan czeka na ulepienie...:-)
Niedziela 31 grudnia
Sylwester! Z mężem i dziećmi byliśmy na zabawie karnawałowej w górach. Było super. Dzieciaczki balowały do 1:00 w nocy. Dały radę urwiski. A ja ubrałam sie w czerwoną kreację swojego projektu i sama ręcznie szyłam. To, że się nie rozpruła - to był cud. Spódnica była z prześwitującej czerwonej koronki. Była do kostek a nie do samej ziemi bo mam ładne stópki i kostki i lubię je eksponować. Zprzodu ciut krótsza. Jak się kręciłam to cudownie się kreacja unosiła. Była zwiewna jak motylek. Z przodu miała rozcięcie a pod miałam czerwoną miniówke oby majtek mi nie było widać :-) Butki czerwone na obcasie i duże czerowno-granatowe kolczyki. No fajnie to wyszło :-)
Na balu jedyne co zjadłam to przepyszną sałatkę z wątróbki i o północy wzięłam łyka szampana i to koniec. Wątróbka trzymała mnie na drugi dzień. No pyszna była. Zatem nie zjadłam żadnego ciasteczka ani nie wypiłam żadnej coca-coli. Fuj. Nie przełknełabym tego. Zresztą cały czas byłam na sali tanecznej i balowałam do 6:00 rano. W zasadzie z mężem zaczęlismy tańczyć razem dopiero o 1:00 w nocy jak dzieci posnęły. Wcześniej to tylko z nimi albo ja sama uwijałam na parkiecie :-).
Troche się spóżnilizmy więc główna kolacja nas ominęła a i chyba i deser bo podczas całej imprezy nie były serwowane żadne słodkości. Byłam pozytywnie zszokowana. To znaczy były jakieś herbatniki ale tak w rogu. Moje dzieci nie uchwyciły ich wzrokiem. Zatem powiedziałam sobie uff! Wzięłam im daktylki i położyłam na stole ale nawet nie miały ochoty. Popróbowały trochę koreczków ale i tak cały wieczor zajadały się suchym chlebem żytnim i popijały ciepłą herbatkę. Ale były zadowolone, że mogly sobie powybierać smaki.
Poniedziałek 1 stycznia
1 stycznia na śniadanie nie zjadłam nic z hotelu. Wątróbka mnie trzymała. Wzięłam po prostu swoja kawę zbożową i przyprawy korzenne. Kawe zbożową i przyprawy korzenne wsypałam do litrowego słoika, zalałam wrzątkiem, poczekałam jak sie zaparzy i wypiłam małymi łykami. Po dwóch godzinach wyciagnełam z papierowej torby moją własnoręcznie zrobioną bułeczkę (skład: maka kukurydziana, ziemniaczana, żytnia, jajko, woda, soda, sól, kurkuma, kminek, imbir, suszona zielona pietruszka, łyżka smalcu). No nie. Jednak wzięłam cos z hotelu: masło :-) Moją bułeczkę posmarowałam toną masła. Pycha! Potem poszłam na spacer po górach i fru do domu. A w domku czekał na mnie przepyszny porządny rosół wołowy z kaszą gryczaną i ziemniakami. Jak na nieprzespaną i roztańczoną noc-idealny obiadek.
A dzieci rano w hotelu zjadły moje bułeczki i.... marmoladę hotelową. No trudno. Nie przwidziałam tego i nie wzięłam mojej marmolady a przeciez nie wyrwę im z ręki. Przełknełam tylko ślinę.
Na koację zrobiłam ciepłą sałatkę z warzyw z rosołu z odrobinką mięska z rosołu (ogonem wołowym) i cebulką i odrobinką ogórka kiszonego i własnym majonezem, przyprawami, ziołami i odrobinką własnej musztardy
Wtorek
- śniadanie I 7:00 : kakao na gorąco z daktylami i masłem. Przepis tutaj Gorąca czekoalda
- sniadanie II 10:00 na chrupko: kakao w ziarnach z daktylami i uprażonymi orzechami laskowymi, migdałami rodzynkami i uprażona kasza jaglana.
- obiad 14:00: Z termosa na dworze. 1. Wywar z kaszy gryczanej, kapusty, marchewki, cebuli i bialej pietruszki na rosole z ogona wołowego plus zioła i przyprawy. Ten wywarek połaczyłam z samą kaszą gryczaną. Jak zrobiłam? Po prostu wrzuciłam powyższe warzywa do garnka bez krojenia, plus zioła i przyprawy, bulgotało przez 1,5 goziny. Na koniec podlałam rosołem i do termosa wlałam tylko sam utworzony bulion i kaszę gryczaną. 2. Na rugie danie były ziemniaki z tremosa. Ziemniaki zjadłam w mudnurklach, które sobie podgrzałam na patelni ze smalcem gęsim plus zioła i przyprwy
- podwieczorek 17:00: własna marmolada jabłkowa plus uprażone orzechy włoskie plus uprażone płatki owsiane z masłem.
- kolacja: nic
Środa
- śniadanie I 9:00: kakao na wodzie zmiksowane z odrobina kaszy gryczanej niepalonej, surowym żółtkiem, masłem. Do tego wrzuciłam z suszone morele, rodzynki i wcześniej namoczone i uprażone migdały. Czyli zjadłam jakby tabliczke czekolady z bakaliami tyle, że w formie płynnej i bez konserwantów.
- śniadanie II: 12:00 Kawa zbożowa z domowymi bezami z białka i miodu
- obiad 14:00: wczoraj był wywar z kapusty a dzisiaj tę kapustę pokroiłam, podsmażyłam doprawiłam i zrobiłam wątróbkę i naleśnika
- podwieczorek: chlebek maca (własny wyrób) z masłem i miodem
- kolacja: nic oprócz wywaru z obierek ziemniaków
Czwartek
- śniadanie 10:00: To samo co wczoraj
- śniadanie II: kawa zbożowa
- obiad 15:00: sałatka na ciepło z zielonego groszku, ogórka kiszonego, ziarna gorczycy, ziemniaków plus zioła i przyprawy i do ciepłej potrawy dodałam mój majonez.
- kolacja 19:00: Zupa marchewkowa
Piątek
- śniadanie 7:30: owsianka z makiem
- śniadanie 10:00: kilka migdałów wcześniej namoczonych i wysuszonych w piekarniku
- obiad: 14:30 Zupa z głowy z łososia, plus troszkę rybki
- podwieczorek 17:30: Grzaniec z bakaliami
- kolacja: nic
Sobota
Dzisiaj robię sobie sama wyjazd bez dzieci w góry. Ale najpierw zaliczam jogę więc wszystko raniutko o 5:00 sobie przygotowuję na 1,5 dnia.
- śniadanie I 7:00 : ciepłe babeczki makowe (skład białko, odrobinka mąki ziemniaczanej, kukurydzianej, mak, rodzynki, cynamon, imbir).
- śniadanie II: 10:00: w samochodzie. Te same ciepłe babeczki z termosa a potem kawka zbożowa z masłem.
- obiad 14:30: Kartoflanka z termosa, na trasie w góry. W sumie spiłam tylko wodę, bo babeczki mnie trzymały
- powieczorek: kawa zbożowa z termosa z odrobiną miodu na szczycie :-)
- kolacja 19:00: zupa marchewkowa z odrobinką rybki. Ją już miałam w słoiku. Spokojnie. W samochodzie jest zimno wiec to tak, jakby była w lodówce :-) W ośrodku mi podgrzali :-) Było dużo zabawy. Wraz z seniorami graliśmy w gry logiczne. Było smiechu co niemiara :-) Siedzieliśmy wspólnie do 1:00 w nocy.
Niedziela
Wyjazd z ośrodka o 6:00. W papierowej torbie miałam przygotowaną mieszankę: kawa zbożowa, uprażone płatki owsiane, uprażone migdały, cynamon, imbir, troszke soli, rodzynki. Wsypałam do termosa, zalałam wrzątkiem. Czjnieczek był na korytarzu. Owsianka do 7:30 mi "doszła".
Wyjazd z ośrodka o 6:00. W papierowej torbie miałam przygotowaną mieszankę: kawa zbożowa, uprażone płatki owsiane, uprażone migdały, cynamon, imbir, troszke soli, rodzynki. Wsypałam do termosa, zalałam wrzątkiem. Czjnieczek był na korytarzu. Owsianka do 7:30 mi "doszła".
- śniadanie 7:30: Z samochodu. Moja owsianka :-)
- śniadanie II w domu 10:30: kompot z suszonych sliwek i śliwki
- obiad 14:30: Zupa z podgrzybków na rosole wołowym. Najpierw spiłam wodę a potem powyjadałąm z zupy: podgrzybki, pora, kapustkę pekińską, odrobinkę kaszy gryczanej i dorzuciłam ogórka kiszonego
- podwieczorek/kolacja 18:00: grzaniec ze skórką pomarańczową, goździkami, cynamonem, gałka muszkatałową i kilkoma migdałami
A jak tam Wasze postanowienia noworoczne. Ja o swoich napisałam tutaj :-) Postanowienia noworoczne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz