poniedziałek, 10 grudnia 2018

Menu grudzień


No i startujemy. Na co w tym tygodniu  miał ochotę mój organizm? Zdjęcie mówi samo za siebie. Takie eksperymenty pod koniec tygodnia :-)


Poniedziałek

Śniadanie I 7:00
Kawa zbożowa Anatol gotowana 3 min z cynamonem i gałka muszkatołową. Przecedziłam. Do gorącego kubka wrzuciłam 1/4 surowego żółtka i 1/5 łyżeczki masła i zmiksowałam. Powstało Cappuccino. Aha i dodałam ciupinkę miodu. Do tego miałam ciasto bez miodu kaszy jaglanej i mąki kukurydzianej (skład: kasza jaglana, mąka kukurydziana, jajko, żółtka, woda, szczypta kurkumy i szałwii, troszkę masła, imbir, szczypta soli). To bezcukrowe ciasto (chlebek) polałam czekoladowa polewą: skład: miód, ciemne kakao, masło, trochę wody. Składniki na polewę rozpuściłam w rondelku i gotowałam ok 3 min.

Śniadanie II 10:00
To samo plus bułeczka z samposzy (mój wypiek bez drożdży)

Obiad: 14:00
Zupa porowa z zielonym groszkiem.
Puree ziemniaczane z cebulką i smalcem gęsiom, plus ogórek kiszony plus jajko sadzone

Podwieczorek 17:00
Bułeczki z samopszy i mąki kasztanowej (skład: mąka kasztanowa, samopsza, odrobinka mąki ziemniaczanej, jajko, woda, szczypta szałwii, cynamonu, więcej imbiru, odrobina masła)

Kolacja
Herbata ziołowa z tymianku, lukrecji i imbiru


Wtorek
Z rana wypiłam tę samą herbatkę, co wczoraj wieczorem tzn. z tymianku, lukrecji i imbiru

Śniadanie 9:30
Duszona marchewka na bulionie z indyka zagęszczona mąka ryżową plus kurkumą, sporo imbiru, kropelka soku z cytryny, dodatkowo tłuszcz z rosołu (trzymam w słoiku)-dużo tłuszczyku, skóra z indyka i kolagen wołowy (pozostałości z rosołu), sól, kilka kropel soku z cytryny. Wszystko zmiksowane na gęstą zupę/krem. Mmmm...pucha! Zjadłam pół gara.

Śniadanie 10:30
Kawa zbożowa Anatol gotowana 3 min z cynamonem i imbirem zmiksowana z masłem, odrobinką miodu i kilkoma kroplami surowego żółtka

Ale mnie to wszystko trzymało. Tłuszczyk trzyma sytosć i nie chce się podjadać. O to chodzi! Fajnie, gdy mój organizm ma ochotę na kaloryczne potrawy bo wtedy jem rzadziej i nie muszę biec do kuchni lub pakować jedzenia do termosów. Jest to czasami denerwujące na ale cóż. Mus to mus :-)

Obiad późny 17:00
Normalnie po tym sytym sniadaniu, obiadł zjadłabym o 15:00 Ale dzisiaj był jeszcze późniejszy. Trochę zbyt późny ale czasami tak bywa u mnie. Nie sądziłam, ze tak późno wrócę z zajęć z dziećmi. No cóż. Nie fajnie, bo będąc głodna, najadam się zbyt dużo a to niedobrze dla trawienia-organizm nie jest w staniena raz tyle strawić . Pierwsze co, to wypiłam herbatę z rana a potem rzuciłam się czerstwe bułki z mąki kasztanowej i samposzy i drugie z mąki owsianej i samopszy. Mieliłam w buzi a jednocześnie podgrzewałam zupe kalafiorową, którą zmiksowałam ze skórami z indyka (bo gotowałam na skrzydle), plus odrobinka mięska.

Kolacja
Herbata ziołowa. Brzuch na ful.


Środa
Dzień zaczęłam od herbaty z tymianku, lukrecji i imbiru

Śniadanie 10:00
Kawa zbożowa z cynamonem i gała muszkatałowa oraz odrobina imbiru, plus kilka uprażnych na patelni orzechów ziemnych z tymiankiem, kminkiem, masłem klarowanym, chili, solą. Potem mója bułczka z mąki kasztanowej i samopszy. Potem chlebek z kaszy jaglanej i kukurydzianej i troszke chleba zytnio-razowego.

Śniadanie II 12:00
Sałatka na ciepło z duszonej czerwonej kapsuty. Dodałam starte ukiszone czerwone buraczki wraz z wodą z kiszenia, plus drobno pokrojony ogórek kiszony, plus dużo drobno pokrojonej cebuli, która mocno pougnitaałam. Ciepłą sałatke polałam suto sokiem z kiszonych buraków.

Obiad:
Naleśniki z duszonymi jabłkami i cynamonem

Podwieczorek
Kawa zbożowa gotowana razem z kakao. Zmiksowana po odcedzeniu z masłem. Do tego kilka bułeczk z samopszy i mąki kasztanowej z maslem.


Czwartek
Przed śniadaniem Herbata z tymianku, lukrecji i imbiru

Śniadanie I 7:20
Kawa zbożowa gotowana z odrobiną miodu, cynamonem i imbirem plus kilka orzeszków ziemnych

Śniadanie II 9:30
Zupa cebulowa ugotowana na karpiu (głowa karpia plus troszkę rybki ze skórą) plus mnóstwo ziół i przypraw. Wyłowiłam rybkę, wrzuciłam troszkę ugotowanej kaszy kukurydzianej, dodałam dużo oliwy z oliwek, zmiksowałam i wrzuciłam do zupy rybkę. Zjadłam pół gara.

A pomiędzy w godz. 12:30 Herbata z tymianku, lukrecji, imbiru

Obiad 14:30
Znowu zupa cebulowa. Wrzuciłam do niej podduszony na smalcu gęsim szczypiorek i pierogi z grzybami. Ja nie trawię dobrze dużej ilości mąki więc powyjadałam szczególnie środek pierogów ;-) Na jutro niezjedzone resztki podsmażę ze szcypiorkiem.

Podwieczorek/kolacja 18:00
Ugotowane siemię lniane na kisiel (10 min) z kurkuma, imbirem, miodem zmiksowałam z masłem, niecałym surowym żółtkiem, dodałam szczypte soli i skropiłam cytryną. Potem ugotowałam suszone sliwki z kurkuma, odrobina gorzkiego naturalnego kakao, orobina miodu, odrobiną conge z ryżu, imbirem, i zmiksowałam z niecałym jajakiem dodając troszeczkę oleju rzepakowego.


Piątek
Przed śniadaniem bardzo rozcieńczona kawa zbożowa gotowana z kakao i z cymamonem i gałką muszkatałową

I i II śniadanie
To był eksperyment. Nie boję sie próbować, testować, smakować. Nie martwię się, że coś nie wyjdzi. O jeju! Co najwyżej wypluję i wyleję. I już i po sprawie.

Od dawna chodziła za mną jarzębina, aby ją zjeśc. Kupiłąm suszoną. Gotowałam na niej herbaty ale nigdy jej nie zjadłam. Dzisiaj było apogeum. Musiałam ją zjeść. I musiałam zjeść dziką różę. Też kupiłam na herbatę ale jej też nigdy nie jadłam. I Tak dzisiaj mi się chciało orzechów ale z czymś cierpkim kwaśnym, ale nie chodziło organimowi o żurawinę. I co jeszcze? Marzyło mi się coś ciepłego, sytego ale nic ze zbóż. A więc na patelni uprażyłam orzechy laskowe, włoskie (rozłupane z łupin), słonecznik i troszkę płatków owsianych. Ugotowałam kakao z kawą zbożową z dodatkiem cynamonu i imbiru. I wrzuciłam do niej te płatki róży, jarzebinę, odrobinkę suszonego jabłka,orzechy wraż z płatkami owsianymi i dodałam jeszcze masło. To znaczy masło sobie zmiksowałam z naparem z kawy i kakao. I co? To był kurde blade STZRAŁ W DZIESIĄTKĘ. Jak ja się po tym dobrze poczułam. Orzechy w towarzystwie dzikiej róży trawiły mi się idealnie. I to wszytsko w rozgrzewjącym naparze kawowo czekolaowym .To było przeboskie. Zaserwowałam sobie też na drugie śniadanie.

Oczywiście wszystko dokładnie gryzłam i mieliłam w buzi, aby dobrze sie strawiło. Jutro zrobie powtórkę z rozrywki :-)

Obiad
Krem z grochu z polentą kukurydzianą. Wklejam przepis

KREM Z GROCHU nie powodujący gazów

Tak za sprawą uzytych ziół i przypraw straczkowe są o wiele lepiej strawne. Trzeba tez pamiętac o dodaniu czegos kwaśnego na sam koniec. Inaczej gazy gwarantowane.

Do 2 l wrzątku dodaj 1/4 łyżeczki kurkumy, tymianku, trzy szczypty kminku mielonego, dokładnie wypłukany groch łuskany 1/2 kg i gotuj ok 1 godz. Potem dodaj jedną starta marchewke, pół małej białej pietruszki, odrobinę startego selera, 2 drobno pokrojone średnie cebule (ja dodałam 5 min
przed zakończeniem gotowania bo ostatnio lubuję się w cebuli na pół twardej), 1/3 łyżeczki imbiru, sól do smaku (ok 2 płaskie łyżeczki), szczyptę bazylii i gotuj kolejne 30 min. Dodaj szczyptę kozieradki, estragonu, dodaj łyżke oliwy z oliwek, szczyptę cząbru, trochę pieprzu do smaku i wszystko dokładnie zblenduj. Jak potrawa będzie na talerzu KONIECZNIE skrop cytryną lub podlej sokiem z kiszonych ogórków. Masz odczuwać lekko kwaśny smak. To bardzo ważne, aby uniknąć gazów. Można zajadać z ziemniakami, kaszą jaglaną. Ja zjadłam z polentą kukurydziana. Można zrobić lane kluseczki. Możesz taki groch gotować dodając troszkę rosołu.

Taki groch trzyma bardzo długo sytość i ciepło w organiźmie. Zima bez grochu? To nie zima! :-) Ale jeśli mimo wszytsko nie trawisz dobrze grochu, to zainwestuj w rosół. Przepis w linku: Leczniczy rosół

Kolacja
W rondelku roztopiłam masło klarowane z miodem, kurkumą, i imbirem. Ugotwałam na miękko trzy jajka. Wrzuciłam je (jedno białko i trzy żółtka) do mojej miodowej mieszanki. Wymieszałam i zjadłam. Mniam. Miodzio i nie obciąża brzucha :-)


Sobota
Śniadanie 8:30
Eksperymentom nie ma końca. Najpierw poszły na miękko dwa jajka (to znaczy jedno białko i dwa żółtka) zmieszane z roztopionym masłem klarowanym i miodem. Pycha! Bardzo głeboko wsłuchuje się w swój organizm i staram sie dostrajać do jego potrzeb. Jeśli zjem to, co on potrzebuję, wtedy dostaje dzikiej energi na pół dnia. Dzisiaj było też kakao gotowane z uprażonymi orzechami włoskimi, dwoma orzechami z pestek moreli (zostały mi z lata ;-)),cynamonem, imbirem płatkami dzikiej róży, rodzynkami, suszonymi gruszkami i masłem klarowanym oraz ugotowanymi ziarnami samposzy. Można powiedzieć, ze to taka czekolada z bakaliami tyle, że na gorąco.

Takie śniadania to ja lubię :-) Trzymają długo sytość i nie trzeba szperać w kuchni po coś do podjedzenia.

śniadanie II 12:00
Nic oprócz herbaty z lukrecji, tymianku i imbiru

Obiad 14:30
Kaszanka na ciepło z brukselką plus podsmażone ziemniaki plus oczywiście zioła i przyprawy.
Najpier poszła na ruszt kaszanka a potem brukselka a na końcu ziemniaki

Podwieczorek/kolacja 18:00
No ja nie wiem co ja mam z tymi herbatami z dzikiej rózy...itd. Na podwieczorek ugotowałam herbatkę w mniejszej ilości wody i powyjadałam wszytskie fusy. A te fusy to: owoc dzikiej róży, hibiskusa, czarnego bzu, skórka pomarańczowa, suszone jabłko. I już nie pamietam, co było więcej w tej mieszance. Do tej gotującej się herbatki wrzuciłam figę, kilka migdałów i innych orzechów. Zjałam też troszke suszonej moreli. I.... skreśliłam totolotka. Jak za miesiąc zobaczysz mnie na Hawajach to znaczy, ze wygrałam :-)


Niedziela
Wogóle sie nie kremuję (juz nie mam takiej potrzeby) ale dzisiaj skóra na moich nogach dosłownie błyszczała! Była taka aksamitna. Ja wiem, że to efekt właśnie tego zjedzonego hibiskusa, płatków róży, jarzębiny. Tego mi było potrzeba-widać nawet gołym okiem. 

No nie wiem co ja mam z tym hibiskusem Dzisiaj też mi towarzyszył. Dodatkowo zakupiłam herbatę z suszonej maliny, głogu, płatków róż, czarnej porzeczki, jarzębiny, berberysu, bzu, tarniny i powyjadałam ugotowane suszki. Dla mnie ciekawostką jest to, że nawet nie znam jakiegoś produktu ale patrząc na niego oczy mi mówią "Zjedz to. Spróbuj". No i zjadam i zazwyczaj jest to strzał w dziesiątkę. O to chodzi właśnie w tym odżywianiu: otwierać się na nowe smaki, próbować, smakować, eksperymentować, cieszyc się tym. W ten sposób rozwijamy w sobie odżywianie intuicyjne, takie TOTALNIE W ZGODZIE z sobą. A wszelkie tabelki witaminowe idą do śmieci. Zobacz, keys ludzie nawet analfabeci, nie mający książek wiedzieli jak ugotować potrawę. Nie potrzebne im do tego były żane studia i wykłady. Dlaczego? Bo obserwowoali przyrode, smakowali, szukali naturalnego pozywienia. Wgłębiali się w swoje potrzeby i ich umysł nie był zmącony ani reklama, ani mądrościom profesorów. Był czysty. Ufali tylko sobie i liczyli tylko na siebie bo skazani byli tylko na siebie. Moim zdaniem oddajemy siebie zbytnio i w nadmiarze specjalistom, zrzucamy na nich jakby całe nasze jestestwo zamiast po prostu wziąć się samemu za siebie samego, wziąść ster w swoje łapki i trzymać się niego i płynać własnym prądem. Takie moje myśli z czapy ;-)

Śniadanie
Owsianka z bloga przecedzona przez sito. Uzyskałam ten cudowny gęsty kleik. Kocham! Przepis na owsiankę tutaj pod linkiem Owsianka wg 5-ciu Przemian. Ten kleik zmieszałam z hibiskusem (herbatką z samego hibiskusa), pogotowałam 5 minut, zblendowałam i zjadłam. Aha. Wrzuciłam jeszcze orzechy włoskie. O rety. Jak te orzechy ładnie mi sieęukładały w brzuszku z tym hibiskusem. Śmiało mogę powiedzieć, że to dzięki niemu tak ładnie mi się one trawiły. To niesamowite jak połączenia produktów wpływają na trawienie.

Śniadanie II
To samo, lecz tym razem z herbatką tzn. suszkami z herbaty  z suszonej maliny, głogu,płatków róz, czarnej porzeczki, jarzębiny, berberysu, bzu, tarniny i powyjadałam ugotowane suszki. Plus dołożyłam orzechy i dalej tak samo jak ze śniadania I. Pycha!

Obiad:
Grochówka plus ziemniaczki, brukselka, jajko sadzone (żółtko pływało).

Podwieczorek/kolacja
Pokruszone naturalane ziarna kakao, masło, miód, imbir, suszona morela. Wszystko potrzymane chwilę na patelni na gazie aż do zagotowania i zjedzone. Mniam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz