Zanim sobie przeczytasz o moim menu, koniecznie zapoznaj sie z postem Co jemy zimą? Przypomnę, że nie jem pszenicy, cukru i mleka krowiego. Dlaczego? O tym więcej we wpisie Diabelska trójca
Poniedziałek
Dzisiaj do obiadu to tak sobie co chwię coś podgryzałam w małych ilościach. Ja to nazywam skubanie ptaszka :-)
Dzisiaj do obiadu to tak sobie co chwię coś podgryzałam w małych ilościach. Ja to nazywam skubanie ptaszka :-)
- śniadanie: W mojej kuchni niczego nie wyrzucam, nawet czerstwego chleba! Ba! Nawet specjalnie go przechowuje w papierowych torbach, bo taki jest najzdrowszy! Mielę w buzi jak cukierek-wtedy trawienie odbywa się prawidłowo. Mniej zjesz a jesteś bardziej syty. Zrób test-zjedz kromkę czerstwego chleba a zjedz świeżutki pulchniutki chleb z masą dodatków. Czego zjesz więcej? Oczywiście, ze tego pulchniutkiego chleba. Po pierwsze, bo nie zdążysz go zmielić w buzi, jesz go szybciej i jeszcze te dodatki-wszystko się miesza, nie trawi dobrze, robi się w brzuchu kociół. Jedna zasada. Im mniej, tym lepiej. Im prościej tym zdrowiej. Im "biedniej" tym lepiej dla brzuszka. No dobra tyle na wstępie :-) Przechodzimy do śniadania.
- 7:00 Zaserwowałam sobie wywar z kaszy gryczanej niepalonej z pokruszonym czerstwym chlebem (mała miseczka). Gotowałam ten chleb razem z wywarem, dzięki temu trochę zmiękł :-) Chleb jaki jem to chleb zytnio-razowy na zakwasie (własny wypiek). Acha, do tej mojej zupki śniadaniowej dodałam podsmażony czosnek na maśle klarowanym. A co to jest wywar z kaszy? Kasze gotuję w stosunku 1:9 wody. To znaczy jedna szklanka kaszy na 9 szklanek wody. Gotuję tak ok. 1 godzinę. To baza do wielu fantastycznych miksur, zup, deserów...
- 9:00 wywar z kaszy ugotowałam z dwoma orzechami włoskimi (wcześniej namoczonymi i ususzonymi w piekarniku). Orzechy obieram jak dzieci śpią i zalewam wodą. Na drugi dzień jak kładę je spać, suszę w piekarniku przy otwartch drzwiczkach. Pakuje do słiczka i trzymam w ciemnym miejscu z dala od światła!!!! To ważne. Orzechy moczę, bo są lepiej strawne.
- 9:30 pół czerstwej bułeczki żytniej (własny wypiek) z masłem i makiem. Bułeczkę podgrzałam w piekarniku a mak w rondelku. Mak robię hurtem. Wieczorem, gdy dzieci śpią namaczam i na drugi dzień wieczorem mielę trzykrotnie i pakuje w małe pojemniczki i zamrażam. Mak namaczam i mielę, bo jest bardzo cieżkostrawny.
- śniadanie II:
- 11:30 Bulion z karpia (filiżanka) razem z kolagenową substancja i miekkimi kosteczkami o skórą. Rety! Nie krzyw się :-) To najlepsze lekarstwo świata na odbudowę, regenerację i wzmocnieniem odporności organizmu. Jak ktoś ma problem z trawieniem, jelitami, celiaką to taki wywar powinien pić codziennie. Na Boże Narodzenie uzbierałam sobie 40 głów karpia, zrobiłam w wielkim garnku bulion i zawekowałam do maleńkich słoiczków. Część głów pozamrażałam. Kolagen w pastylkach? BZDURA! Najzdrowszy KOLAGEN jest taki w formie cieplutkiego bulionu.
- Zaraz potem miseczka zupy dyniowo-porowej i pół bułeczki czerstwej z masłem
- obiad:
- 13:00 odrobinka zielonego groszku, z marchewka, sosem pomidorowym (wyrób własny), zalane rosołem z gęsi i tłuszczem z gęsi, czosnkiem i ziołami i przyprawami
- 15:00 sos dyniowo-pomidorowy, łyżka kaszy kukurydzianej i pół żołądka indyczego. Sos był przepyszny!!! Na patelnię wyłożyłam dynię -poddusiłam z przecisniętym przez praskę czosnkiem, dodałam szczyptę kurkumy, tymianku, ziele angielskie, kuminu, soli, podlałam rosołem gęsim i dałam tłuszczyk z rosołu, dodałam sos pomidorowy, odrobinkę musztardy własnej, octu jabłkowego i tak jeszcze troche poddusiłam. No pyszne to wyszło!!! Żołądki indycze i kasze kukurydziana miałam zawekowane w lodówce. Zawsze robię więcej jedzonka i wekukeję w słoiki, bo czy gotuję jedną porcję czy trzy to czas pracy ten sam :-) O tym jak wekować jedzenie w słoiki i dlaczego wybierać szkło, piszę w poście Wekowanie i słoiki
- podwieczorek: nic
- kolacja: rosół z odrobiną kaszy kukurydzianej. Rosoły od dwóch tygodni mam zawekowane w lodówce. Robię tylko pyk i otwieram :-). Kasza jaglana a kasza kukurydziana? Wybieramy to, co nam lepiej smakuje ale jaglana jest bardziej śluzotwórcza i gdy moja córeczka miała AZS to wybierałam tylko kaszę kukurydzianą. Kaszę jaglaną łącze z sosami lub gotuję z odrobiną cebulki lub czosnku podobnie jak w przepisie na blogu w zakładce "Przepisy"
Wtorek
- śniadanie: 7:30 zupa congee z żyta, zmiksowana z rozgotowaną kaszą gryczaną niepaloną, masłem i połamanym czerstwym chlebem. O tej porze taka zupa śniadaniowa to prawdziwy skarb. Szalenie wzmacnia organizm, odżywia, relaksuje. Wywar z żyta wzmacnia śledzione i wątrobę, wzmacnia kości, paznokcie, włosy. Idealna dla znerwicowanych osób-bardzo uspokaja. Jak zrobić zupe congee z żyta? Ziarna żyta gotujesz w wodzie w stosunku 1:10 to znaczy np. 1 szklankę żyta gotujesz w 10-ciu szklankach wody na małym ogniu przez 4-6 godziny dodając szczyptę soli. Nie łap się teraz za głowę. Przychodzisz z pracy i pierwsze co, to nastawiasz wielki gar z wodą i gotujesz na małym ogniu. Przed spaniem wyłączasz i do rana jeszcze wywar nabierze jeszcze większej mocy i ekstraktu z ziaren i rano sobie podgrzewasz na śniadanie. Nie lubisz jeść z rana? Ciepłą zupę pakujesz do termosa i zabierasz do pracy. Nie chowaj przez noc wywaru do lodówki-nie ma takiej potrzeby. Przez noc będzie Ci stygnąć i na pewno Ci się nie popsuje. Ja wczoraj gotowałam ziarna żyta 6 godzin. Nastawiłam o 17:00 i wyłączyłam gaz o 23:00. Ziarna najpierw dokładnie wypukałam.
- śniadanie II: 10:00 duszona dynia i jeden placuszek z kaszy, cebuli i jabłka (podkradłam dzieciom :-) i dwie łyżki białej fasoli. Fasolę od miesiąca miałam zawekowana w lodówce.
- obiad: 12:00 duszona dynia, 14:00 duszona dynia z grochem skropiona olbrzymia ilocią soku z cytryna. Groch musi być zrównoważony smakiem kaśnym, gotujac należy na sam koniec dodać sok z kiszonych ogórków lub kiszonej kapusty lub po prostu skropić cytryna. to ułatwia trawienie. Oczywiscie groch musi być moczony na noc i gotowany z przeciwwydymającymi ziołami i przyprawami m.in kminkiem lub kuminem lub asafeditą, majerankiem...
- podwieczorek: cappuciono orzechowe z kawy zbożowej. Pyszne! Kawę zbożową gotuję z dodatkiem cynamou, imbiru przez 5 min. Tym razem gotowałąm również z jednym orzechem włoskim. Zdjęcłam z gazu dodałam masło i surowe żółtko i zmiksowałam. Powstało pół piany a pół kawy. To jest odlot. Nie kzyw się z tym jajkiem. Kawa zbożowa kosztuje grosze, więc spróbuj sobie tak zrobić. O jeju. Najwyżej wylejesz. Ugotuj sobie więcej kawy z cynamonem i szczyptą imbiru lub kardamonu. Zrób sobie 3 wersje jak alchemik. W jednym naczyniu zmiksuj z masłem, w drugim orzechem a w trzecim pojemniku dodaj surowe żółtko. Kombinuj, degustuj, okrywaj i baw się tym! Po co? Dla zdrowia i dla smaku :-) Taka kawa potwornie syci i wypita rano zastępuje śniadanie. Kawa żbozowa to uprażone ziarna żyta, które jak pisałam wcześniej uspokajają. Zatem wypita rano czy po południu pozwoli Ci sie odprężyć. To o wiele lepsze rozwiązanie od zakwaszającej czarnej kawy, która mimo iż jest pita ciepła nas wyziębia. A zimą mamy się ocieplać nie tylko ubraniem ale porządnym jedzeniem.
- kolacja: duszona dynia podlana wrzątkiem i jeszcze gotowana 10 min. Wypita w formie gęstego soku. I do tego poł żołądka indyczego. Mięsko od miesiąca miałam zawekowane w słoiku i trzymane w lodówce.
Środa
- śniadanie: podgrzałam congee z żyta z orzechami włoskimi, pogotowałam 5 min, dodałam troszkę masła zmiksowałam i zjadłam kilka miseczek
- śniadanie II: sos dyniowo-pomidorowy z wtorku z jednym jajkiem i odrobiną kaszy kukurydzianej
- obiad: dwa duszone jabłka a po pół godzinie zjadłam uduszoną białą kapustę z marchewką, biała fasolą z tłuszczem z gęsi (jak kiedys gotowałam rosoł to tłuszczyk sobie zebrałam w słoiczek-nigdy nie wyrzucam naturalych tłuszczy!). Kapusta i fasola od miesiąca siedzą zawekowane w lodówce.
- koalcja: zupa z brokuła, zielonego groszki, marchewki....-to znaczy sam wywar bez warzyw. Nie chciało mi sie warzyw. zostawię sobie na jutro na obiad. Do zupy dodałam plasterek żółtego sera.
Czwartek
- śniadanie: zupa conge zmiksowana z czerswtym chlebem i masłem
- śniadanie II: naleśnik i duszone jabłka
- obiad: Wczoraj wieczorem wypiłam wodę z zupy brokułowej, zatem dzisiaj miałam cipowatetego brokuła i inne warzywka z zupy. Zatem podgrzałam odrobinę rosołu gęsiego (mam kilka zawekowanych słoików w lodówce) z tłuszczykiem, dodałam ciapowatego brokuła z innymi warzywami z upy, trochę grochu (groch siedzi zawekowany w lodówce od sierpnia) i kwaśnej wody z kiszonych ziaren żyta. Jak groch to koniecznie musi byc coś kwaśnego. Wtedy jet lepiej strawny. Dorzuciłam jeszcze trochę ziaren z congee. I miałam sytą zupkę, która zjadłam z termosa w sklepie. Do sklepu tez zabrałam herbatkę.
- kolacja: wywar z zupy warzywnej z odrobiną kaszy kukurydzianej i ziaren żyta z congee. Zupa warzywna to por, cebula, czosnek, ziemniaki, marchewki, biała pietruszka, tłuszczyk rosołu z gęsi
Piątek
- śniadanie: congee z żyta, podlałam wodą, zagęściłam jeszcze mąka ziemniaczaną, wkruszyłam czerstwy chleb, dodałam masło- mniam!
- śniadanie II: kisiel z gruszki zageszczony mąka kasztanową i ziemiaczana plus mało. Zjadłam za dużo! Objadłam się. Wczoraj strasznie chciało mi się gruszek ale ich nie miałam. No to dzisiaj się na nie rzuciłam. A jaki był skutek przejedzenia? Senność, zmęczenie.
- obiad: No tak przejadłam się i obiad był taki nieobiadowy bo tylko duszona dynia. dynia uduszona w dużej ilosci wody, po zmiksowaniu była rzadka. Zazwyczaj skrapiam odrobina soku z cytryny ale tym razem zakwasiłam, wodą z kiszonych ziaren żyta. Dorzuciłam odrobinke kaszy kukurydizanej. Kasze kukurydzianą mam od tygodnia zawekowana w małych słoiczkach i tak sobie dorzucam to tu i ówdzie :-) W zupie była kurkuma, majeranek,kminek, chili, imbir, sól, suszona zielona pietruszka
- podwieczorek: Robię czystki w zamrażalce i wynalazłam zieloną fasolke szparagową. Zjadłam ze skwarkami z przetopionego smalcu i duża ilościa chili.
- kolacja: 19:00 dwie łyżki uduszonej dyni. O 22:00 byłam głodna i nie chodzę spać z burczącym brzuchem. Zjadłam kaszę kukurydzianą na rzadko i dorzuciłam czerstwy chleb i ciupinke masła. Jak wspomniałam kaszę mam zawekowaną w słoiku ale jest gęstawa. Zatem zagotowałam wode, wrzuciłam kaszę-troszke pogotowałam i zmiksowałam i wyszła rzadka kasza. Na koniec wkruszyłam czerstwy chleb. Mam go całaą torbę papierową. Chleb to mój właśny wypiek :-) Tylko taki jest pewny: tylko woda, sól i mąka i zakwas (woda i mąka)
Sobota
- śniadanie: congee z żyta plus z czerstwym chlebem
- śniadanie II: to samo
- obiad: 12:00 zupa z dyni na wywarze z rołu (mały kubeczek) 14:00 Zostało mi troche zupy, wrzuciłam brokuł (to znaczy tę ciapę-pozostałośc z zupy czwartku), czosnek, trochę sosu pomidorowego przyprawiłam, dodałam skwarki smalcu, smalec z gęsi, odrobine ryżu, odrobine wątróbki cielęcej
- podwieczorek: nic
- kolacja: 19:00 miseczka congee z ryżu (sam wywar) z odrobiną masła. O 22:00 poczułam głód i nigdy nie chodzę spac na głodniaka. Zjadłam małą miseczkę zupki warzywnej.
- śniadanie: congee z kaszy gryczanej i żyta z wkruszonym czerstwym chlebem- mała miseczka
- śniadanie II: to samo
- obiad: Pół godziny przed obiadem zjadłam 4 ciasteczka z kaszy gryczanej z masłem (skład ciasteczek: mąka gryczana, woda i odrobina miodu i cynamon, kurkuma, imbir i to wszytsko. Wymieszane i upieczone. Robota na 5 minut). Potem zupa z ryby i zupy warzywnej podlana rosołem z głów karpia. Wczoraj o 5:00 rano zrobiłam sobie zupę warzywną na masełku z pora, marchewki, cebuli, białej pietruszki, ziemniaka, selera, czosnku i zawekwałam w słoiki i wyciągnełam kawałek usmażonej ryby z zamrażalnika (kiedyś dzieci zostawiły kawałek, więc nie wyrzuciłam-zamroziłam). Zatem po południu do garnka bach zupa warzywan, bach wywar z głów karpia i rozmrożona rybka-podgrzewanko i już :-)
- podwieczorek: Wywar z klopsików zagęszczony mąką ziemniaczaną i kukurydzianą i 1/2 łyżeczki kopsików i łyżeczka ziemniaków
- kolacja: zupa warzywna z jajkiem
Jak widać można się z tym wszystkim zorganizować. Wieczorem w niedzielę siadam z kartką papieru i ołówkiem i ustalam mniej więcej menu na cały tydzień. Jak nie wiesz co zjeść, to wejdż w google i poogladaj zdjęcia z potrawami i coś sobie wybierz. Robie listę zakupów i w poniedziałek DZIAŁAM!
Wstaję o 5:00 rano i gotuję. Robię dzieciom i mężowi śniadanie, gotuję herbatę i kawę zbożową. Mężowi pakuję zupę i drugie danie do termosów i czasami jeszcze zupę śniadaniową, gdy nie ma ochoty zjeść rano. Synkowi robie jedzenie do zerówki. W termos dla siebie i dla córeczki pakuje drugie sniadanie, bo jak zaprowadzimy synka do szkoły, zostajemy na dworze i dlatego w termosie mamy drugie śniadanie. Idziemy po synka i od razu na obiadek. Wystarczy tylko cos podgrzać, coś dogotować i już. Często pakuje i obiad do termosa i tym sposobem po szkole to znaczy od 11:30 jesteśmy na dworze aż do 16:00 i wracamy na podwieczorek. Wszytsko jest zapisane, wykalkulowane. ORGANIZACJA to podstawa. Ale gdybym nie gotowała bez konserwantów NIE DAŁOOBY SIĘ pozbyć moich chorób i dzieci i odzyskać siłe i energię. Teraz zimą odzyskamy energię w ciepłych posiłkach.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o mnie, o mojej organizacji, o innych osobach "walczących" o zdrowie, o moim odżywianiu i innych codziennych króciutkich wpisach, zapraszam na facebook http://www.facebook.com/wytrwala. Z tego co wiem, to wcale nie musisz mieć założonego konta, aby móc mnie obserwować. Zapraszam :-) Aaaa...i kliknij "Lubisz to" :-)
![]() |
Wiosenny tydzień. Zimą nie jem barszczu ukraińskiego bo zbyt wychładza. |
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o mnie, o mojej organizacji, o innych osobach "walczących" o zdrowie, o moim odżywianiu i innych codziennych króciutkich wpisach, zapraszam na facebook http://www.facebook.com/wytrwala. Z tego co wiem, to wcale nie musisz mieć założonego konta, aby móc mnie obserwować. Zapraszam :-) Aaaa...i kliknij "Lubisz to" :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz