niedziela, 12 marca 2017

Menu marzec- wzmacniająco na koniec wyczerpującego tygodnia


No nie. Tego już za wiele. Ostatnio nie wpisywałam na bieżąco mojego menu i zrobiły mi sie zaległości z grudnia, stycznia, lutego. I teraz muszę odkopywać moje zaległe jedzonko-masakra-podwójna robota. Nie ma to jak robić wszystko na bieżąco. Obiecuję poprawę. " Iza! Ćwicz regularność na blogu! :-)" I teraz sobie wyobrażam bat, którym się biczuję :-) No dobra. Jest 1 marca, pogoda słoneczna więc moje jedzonko przybiera typową marcowa aurę :-)


Środa
Do obiadu muszę skubać jedzenie często. Nie mogę kurcze blade zjeśc raz a dobrze. No nie mogę bo inaczej czuje ciężkość w brzuchu a to przekłada sie na moją gibkość, energię, lekkość i humor.

  • śniadanie I: Wstałam o 4:00. Ten typ tak ma :-) I moje pierwsze śniadanie było o 7:00. Do tego czasu dużo piję. Zjadłam maleńką miseczkę zupki porowej z 3-ema białymi fasolami.
  • śniadanie II: 9:30 Wywar conge z kaszy gryczanej ugotowany z 3-ema orzechami włoskimi plus dużo masła. 
  • śniadanie III: 11:00 Gęsta zupa z pora, marchewki, białej pietruszki z kurkumą, kolendrą, kminkiem, imbirem, solą. Na patelni na przeogromnej ilości masła klarowanego podsmażyłam szczypiorek i kluseczki z mąki żytniej (skład: mąka żytnią, jajko, woda, wszytsko wymieszane, kładzione łyżką na wrzątek i gotowane na wodzie ok 3-5 min. 
  • obiad: zupa z czarnej rzepy i orzechów włoskich 
  • podwieczorek: to samo 
  • kolacja: ciasteczka z mąki żytniej, kasztanowej, ziemniaczanej z miodem
Czwartek
  • śniadanie: Kawa zbożowa Anatol, ugotowana z cynamonem i imbirem pita do 10:00
  • śniadanie II: duszone jabłka z ryżem
  • obiad: To był szał na rosół. Dwka kubki rosołu, plus skóra z dwóch skrzydeł indyka i wyssany szpik z kości. W rosole, szpiku i skórach jest ten cudowny kolagen, który tak bardzo regeneruje organizm i wzmacnia go. Przepis na rosół tutaj: Rosół i inne takie tam
  • podwieczorek: Kawa zbożowa plus duszona gruszka z kakao i orzechami oraz cynamnem, imbirem i odrobinka masła klarowanego
  • kolacja: Kasza kukurydziana na mleku kozim z kurkumą, cynamonem, imbirem, sczypta soli, odrobina masła klarowanego i kropelką soku z cytryny

Piątek
Dzisiaj byliśmy  w Tropical Island (taki egzotyczny AquaPark) w Berlinie. Rano o 5:00 pakowanie jedzenia w termosy, pojemniki i o 7:00 wyjazd
  • śniadanie I: Nic, oprócz kawy czarnej. Co??? Ja i czarna kawa? A czemu nie? Kawy czarnej nie piję, bo mi nie smakuje. Ale dziś miałam na nią straszną ochotę. Pyszne! Ale, ale....ugotowałam ją nie byle jak. Na  l wrzątku wsypałam dwie łyżeczki zmielonej kawy i gotowałam 3 minuty  z cynamonem i imbirem. Tak gotowana kawa jest wspaniałym napojem. Nie zakwasza, usunięta zostaje z niej kofeina, wzmacnia. Filiżanę wypiłam rano  a resztę w samochodzie z termosa
  • śniadanie II: W samochodzie: kanapka z masłem i ciupinka wędliny i posypana mocno ziołowym pieprzem. Chlebek piekę sama żytni-razowy na zakwasie. A w słoiku miałam ciepłe waniliowe mleko kozie ugotowane z odrobiną conge z ryżu (congee ryżu to ryż gotowany 4-6 godzin w proporcji 1:1- wody). W moim waniliowym mleczku była szczypta kurkumy, cynamon, wanilia, ciupinka masła klarowanego, szczypta soli i kropelka soku z cytryny
  • obiad: W AquaParku; Duszone buraki z porem z termosa i odrobina białego sera owczego obsypanego czarnuszką i imbirem. Do tego kubek rosołu z indyka z termosa.
  • podwieczorek: W AquaParku, ze słoika: duszona gruszka z kakao i orzechami włoskimi. Gruszki dusiłam w obecności kakao, cynamonu, imbiru. Do  tego dwa suszone daktyle i ciasteczka/krakersy z maki kukurydzianej (skład: mąka kukurydziana, woda, kurkuma, chili, imbir, ciupinka soli i sczypta  cytryny, wymieszane  z wodą, wylane na cieńką warstwę na blachę i zapieczone)
  • kolacja: W AquaParku: ryba po grecku ze słoika. Rybę zrobiłam z przeogromną ilością marchewki i odrobiny duszonych pomidorów plus zioła i przyprawy. I znowu ciasteczka/krakersy z mąki kukurydzianej. Generalnie rybę w towarzystwie duszonych pomidorów jem tylko w upalne dni latem ale w Tropical Island jest upalnie więc nie wahałam sie dodać troszkę pomidorów ze słika do potrawy. 
  • kolacja II: Powrót o 2:30 w nocy. Umieram z głodu i o 3:00 jem naleśniki z powidłami truskawkowymi. Przejeżdżąmy koło Tesco całodobowego i mówie do męża "Kup mi konfitury truskawkowe. Pal licho, jesli będa z cukrem. Muszę zjeść te powidła." I udało się. Były konfitury bez cukru ale z jakimś sokiem jabłkowym. Dobre i takie choć nie ma to jak zrobione w domu. Za rok robię konfitury truskawkowe! Mam na razie konfitury z aronii, porzeczki czarnej i śliwek. Czas najwyższy zacząć robić konfitury z innych owoców. Co roku dokładam sobie różnych rzeczy. Powoli ze spokojem wdrażam nowe zapasy na zimę, nowe produkty. Nie wszystko na raz.
Wiekszośc z potraw miałam w słoikach w lodówce i trzeba było tylko rano podgrzać. Ciasteczka/krakesry z mąki kukurydzianej były szczelnie zamknięte w słoiku w szafce od trzech miesięcy. Wekowanie jedzenia w słoiki jest super. O tym więcej piszę w poście : Dlaczego warto wekować jedzenie w słoiki
    Sobota
    No tak pobudka o 7:00 rano. A o 8:00 juz byłam na jodze :-) Zobacz jak na mnie działa jedzenie. Kiedyś mogłam spać i spać a teraz wraz z nową mądrą dietą, mimo dużej pracy, dużej lataniny w ciągu dnia mam energii jak dziecko. Zatem nie dziw się mojemu wkrętowi w mądre odżywianie. A ile snu miałam w sumie? Otóz 4 godziny. I zawsze ale to zawsze gdy jestem wycieńczona, niewyspna serwuję sobie rosół i płatki owsiane. Stawia na nogi w sekundę.
    • śniadanie I: nic oprócz czarenej kawy jak wyżej
    • śniadanie II: zupa z samych ziemniaków, cebuli, płatków owsianych na rosole z indyka plus zioła i przyprawy (kurkuma, kminek, szczypta tymianku, imbir, chili, sól, troszke zielonej pietruszki)
    • obiad: Zupa krem z buraka z białą fasolą. Obiad w minutę, bo: do garnka wrzuciłam wywar z kości cielęcych szpikoych-tak gęsty, że była to galareta, potem wrzuciłam ze słoika uduszone buraczki, potem wrzuciłam skórę z jednego indyka i chrząski cielęce (nie mylić z mięsem), zmiksowałam a potem wrzuciłam białą fasolę ze słoika z bloga. Oczywiście była szczypta kurkumy, tymianku, więcej kminku, więcej chili, pieprz czarny, sól i kilka kropel soku z  cytryny
    • podwieczorek:  dwa daktyle i herbata miętowa z imbirem
    • kolacja: krakersy kukurydziane, patrz przepis powyżej
    Dobra jest 24:00-czas najwyzszy się położyc spać, co nie? A tak wogóle to byłam dzisiaj w kinie na filmie p.t: Marie Curie Skłodowska. Fajny film. Widząc Marię przy probówkach, to tak jakbym widziała siebie robiącą moje wywarki z karpia i kości cielęcych, które wekuję w malutkie słoiczki. Wygląda to jak małe lekarstwa. Gotując, zawsze wyobrażam siebie jako naukowca w białym fartuszku :-)

    Niedziela

    Mało snu. Kiedy ja wkońcu normalnie pośpie? Ale tyle rzeczy jest do zrobienia. Dzieci poszły spać o 21:00, ja siup do kąpieli. Potem 22:00-zaczynam robić zupy i dusić warzywa na jutro. Potem ogarnięcie kuchni. Zmywania jest tona no i odpowiadam na wszystkie maile, uzupełniam wpisy (z tym jestem do tyłu) i tak jest teraz 1:00 w nocy a ja uzupełniam moje dzisiejsze menu. Obiecałam sobie, ze będę to robić na bieżąco. Obiecałam, więc dotrzymuję sobie słowa. Albo się jest w życiu słownym albo jest sie fajtłapą i flakiem z olejem. 

    W związku z tym, że miałam mało snu, organizm mam mega przemęczony potrzebuję porządnego wzmocnienia i regeneracji. Moja pierwszą regeneracja jest TLEN. Dzisiaj jestem z dziećmi 6 godzin na dworze. Jestem dotlenienia. Byłam na rolkach, spacerowaliśmy po lesie i zrobiłam kilka zwisów do góry nogami na drabinkach. Pomasaowałm ciało kładąc sie na ruchomym mostku na placu zabaw i nogi, ręce, kregosłup masowałam o drewniane belki. Ale ulga. Gdy jestem niewyspana wszytsko mam zesztywniałe. Drugą nierozłączną to jeszcze serwuję sobie bardzo, bardzo WZMACNIAJĄCE JEDZENIE. U mnie w takich momentach zawsze sprawdza sie rosól (czasami zmiksowany z owsianką patrz przepis na owsiankę Hit nr 1 Owsianka wg 5-ciu Prezmian), albo wywar z kości cielęcych szpikowych z tymiankiem i marchewką. Zawsze, gdy jestem wycieńczona, marznę, jest mi zimno. To jest normalne-organizm stracił dużo energii (ciepło) i trzeba mu tę energię dostarczyć w postaci wzmacniającego i ogrzewającego jedzenia. Zatem własnie było moje jedzenie. Gdybym zjadła bananka lub kiwi-tego efektu bym na pewno nie uzyskała.
    • śniadanie I: nic oprócz herbat ziołowych 
    • śniadanie II: 9:30 duszony karp w duszonej marchewce z odrobiną własngo sosu pomidorowego (tylko dla załamania smaku) plus dużo przypraw i ziół m.in. kurkuma, kminek, tymiaek, imbir, pieprz ziołowy, chili, sól, bazylia.Zawsze wypróżniam sie regularnie a dzisiaj czułam jakis zastój. Do niewielkiej ilości ciepłej wody wlałam dwie kropelki spirytusu i zjadlam 2 łyżeczki chili. Ale zajawka na chili. I od razu puściło :-) Ale mi się chciało tego chili. normalnie wypalało mi gardło ale tak mi dobrze było w brzuszku 
    • obiad: Odrobina białej fasoli z duszoną marchewką a przed filiżanka rosołu z indyka 
    • podwieczorek: Wywar z kości cielęcych szpikowych (tak gęsty jak galareta-naturalny KOLAGEN) zmiksowany z marchewką i odrobiną karpika. Karpik i wywar cielęcy? No co, tak mi się chciało.
    • kolacja I: 19:00 Zupa z ziemniaka, cebuli i płatków owsianych. Wypiłam w sumie sam wywarek a potem wyjadłam płatki owsiane i cebule a ziemniaków raczej nie tknęłam.
    • kolacja II: 22:00 Głodna jestem, a spać jeszcze nie mam zamiaru iść. Serwuję sobie pół grzanki z masłem i znowu piję wywarek z zupy z kolacji I.
    Dobra 1:15 w nocy. Czas najwyższy iśc spać! Jeszcze tylko odpiszę na maila....

    Poniedziałek
    No tak. Wyczerpania i niewyspania ciag dalszy, ale ja tyle rzezcy chcę zrobic. Odpowiadam Czytelnikom na maile nocami bo w dzień nie ma mnie w domu. Do domu z dziećmi tylko wpadamy an jedzenie i dalej w tany. Jedzenie musi być gotowe a przecież wiadomo, że porządna zupa gotuje sie czasami 3 godz. więc nie gotuję przy dzieciach grubszych spraw, bo niby kiedy? Cały czas nas nie ma. Przychodzimy i obiad musi być gotowy. Zatem noc albo poranek o 5:00 należy do wariactw kulinarnych. Czasami sobie myslę" Co ja robiłam gdy nie było dzieci?", tylko pracowałam zawodowo a tyle rzeczy mogłam zrobić: ugotować jedzonko i mieć jeszcze czas na basen. Marnotrawiłam czas do potęgi n-tej a może inaczej to ujmę: Nie wykorzystywałam go skutecznie. Dobra moje menu
    • śniadanie I: maleńki sucharek  z kaszy gryczanej (wyrób własny)
    • śniadanie II: mleko kozie z congee z ryżu plus kakao, cynamon, imbir, sól. O jak cudnie mnie rozgrzało to mleczko. A jest mi zimno, bo jestem potwornie niewyspana
    • obiad: Wywar z kości cielęcych z marchewką i tymiankiem
    • podwieczorek: zupa marchewkowa
    • kolacja: 9:00 Zupa  z ziemniaka, cebuli i płatków owsianych. Wypiłam w sumie sam wywarek a potem wyjadłam płatki owsiane i cebule  a ziemniaków raczej nie tknęłam. Awersja do ziemniaków ;-)

    Wtorek
    Kurde!!!I znowu poszłam spać o 2:00 a pobudka o 6:00. Uff! Trochę dłużej pospałam niż zwykle bo zazwyczaj budzę się to 4:30-5:00. Ale męża przez tydzień nie ma w domu więc nie robie mu jedzonka do pracy więc mam luz. A wczoraj gdy czytałam dzieciom bajeczke p.t "Pinokio" na dobranoc dosłownie usnęłam. Obudziłam sie o 23:00 a żołądki indycze były na wierzchu do przerobienia. Nastawiłam podroby i zaczęłam odpisywać na maile i tak 2:00 w nocy stuknęła jak nic. Dobra. Trzeba się wzmocnić porządnym jadłem a nie jakąś sałatą czy suróweczką.

    • śniadanie: wywar z żołądków indyczych z koperkiem plus łyzeczka soku z kiszonej kapusty
    • śniadanie II: Gorące wzmacniające mleko kozie z przyprawami korzennymi na congee z ryżu (jak wczoraj) i ugpotowane z daktylami
    • obiad: buraczki z duszonym porem i kilkoma pestkami słonecznika i dużo oleju rzepakowego ekologicznego
    • podwieczorek: kakao z bloga, patrz przepis Gorące kakao-czekolada bez mleka   dwoma daktylami i masłem
    • kolacja: zupa z topinamburu (polskiej bulwy słonecznika) i masło. To był eksperyment z topinamburem. Nigdy więcej. Potwornie źle go trawię.                                                        
    Jest 23:00 i niech to......idę spać. Lodówka pęka w szwach od jedzenia, a więc spoko. Dzisiaj spędziłam 2 godziny na łyżwach z dziećmi więc naprawde padam na twarz. 

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz