poniedziałek, 14 stycznia 2019

Menu styczeń




Ok. Dzisiaj poniedziałek 7 stycznia i staruję z zapisywaniem mojego menu z bieżącego tygodnia. Od razu przepraszam za jakość postu, ale przez zdjęcia troche mi się to porozjeżdżało.

Poniedziałek


Śniadanie 7:00

Kawa zbożowa Anatol z pzryprawami korzennymi


Śniadanie 9:30

Gorąca czekolada zrobiona na syropie z gruszek. Mam odrzut od miodu. Wczoraj, gdy szykowałm dzieci spać gotowały mi się gruszki w wodzie przez 30 min. Puściiły mega dużo naturalnego słodkiego syropu. Dzisiaj gruszki wyrzuciłam (nie miałam ochoty) a na samym syropie ugotowałam kakao. Dodałam trochę masła klarowanego i imbiru i zmiksowałam. 
Po 30 minutach zjadłam podduszoną własną paprykę konserwową na ococie jabkłowym i miodzie. W tym roku pierwszy raz siegam po konserwowe produkty - czyli po 7-miu latach od wprowadzenia w życie mądre gotowanie. Wczesniej szło mi w kości i czułam ból. Do tej papryki dodałam konserwową cebulę, trochę polenty kukurydzianej i jajko i wszystko podsmażyłam na masełku klarowanym dodając zioła i przyprawy.

Śniadanie 11:00
To samo lecz bez jajka


Obiad 15:00
Frytki z piekarnika i congee z ryżu


Potem nic



Wtorek



Śniadanie 7:00

Kawa zbożowa Anatol z przyprawami korzennymi z odrobinką miodu (1/4 łyżeczki na szklankę kawy)


Śniadanie 9:30

Zupa cebulowa miksowana na rosole z odrobinką marchewki i zielonym grosziem. Dorzuciłam do niej mój domowy pasztet z mięska porosołowego. Zjadłam dwie gęste michy


Obiad 14:30


Duszona kapusta z cebulą i chleb żytnio-razowy na zakwasie (mój wypiek). Zjadłam prawie cały gar-tak mi się chciało kapusty. Przed wypiłam wodę po gotowanch ziemnikach (dzieci miały do obiadu)


Podwieczorek 17:00


Kawa zbożowa Anatol plus 3 daktyle


Potem nic



Środa

Śniadanie 7:00:
Herbata z pokrzywy, odrobiny rumianku, tymianku, lukrecji, szczypty imbiru


Śniadanie 9:00

Gęsta zupa fasolowa. Po prostu rano o 5:-00 (o tej jestem codziennie na nogach ;-) ) udusiłam startą marchwkę, cebulkę, wrzuciłam białą fasolę (miałam zawekowana w słoiku. Zawsze ją robię w wiekszej ilości wody bo ja uwielbiam tę wodę z fasoli), dusiłam dalej dodając szczyptę kurkumy, tymianku, kminku, zielony groszek, szszczypty imbiru, pieprz czarny, dużo cząbru, suszoną zieloną pietruszke. Wszystko podlałam rosołem wołowo-indyczym z bloga (kliknij na link Hit rosół) Zawsze mam zawekowany rosół w lodówce. Aha i pod koniec wszystko skropiłam cytryną. Mniam. Zjadłam dwie michy.


Śniadanie 12:00
Owsianka na rosole


Obiad 14:00:

Stram się jeść sezonowo, ale mój synek wczoraj poprosił o brokuła. No jak mogłabym mu go nie zrobić? Pół brokuła zjadł on wczoraj a ja dzisiaj postanowiłam dokończyć. Ale chciało mi się coś cierpkiego do niego: jakby oliwek, kaparów. Ponoć podobny smak do kaparów mają nasiona nasturcji. Muszę zgłębić temat i zrobić latem. Lista rzeczy do zrobienia i odkrycia ciągle się nie zmniejsza ;-) 

Dzieci miały wczoraj domowe frytki, do których najpierw ziemniaki gotuję. Zostałą mi woda. Oh jak dobrze, że jej nie wylałam. Dzisiaj mi się przydała. Resztek frytek też nie wyrzuciłam. No dobra. No to co ja z tego wszystkiego zrobiłam? Zupę!


Podgrzałam rosół, wrzuciłam wodę po ziemniakach, frytki, brokuł, zielone oliwki wraz z zalewą, przyprawiłam, zagotowałam i zjadłam. Pyszne to było.



Podwieczorek 17:00:

Czekoalada z kokosem. To znaczy do gotującej się wody wsypałąm czarne naturalne kakao, ciupinke miodu, masło, uprażone wiórki kokosowe, cynamon, imbir. Gotowłam wszystko 5 min, potem zmiksowałam i przecedziłam przez sitko. Wiórki zostały a cała essencja z nich przeszła do kakao. Do tego zjadłąm pół mojego pierniczka z choinki ;-)


Jak często jem? Bardzo prosta odpowiedż. Wtedy, kiedy jestem głodna :-) Jesli jem dużo warzyw podczas posiłku to oczywiste jest, że po dwóch i pół godzinie jestem głodna. Natomiast jeśli mój posiłek dominuje w bardziej treśiwy pokarm to potrawfi mnie trzymac nawet pół dnia. 



Czwartek

Wczoraj dostałam cudowny list, który nakarmił moje ciało i duszę więc kokretne śniadanie rozpoczełam dopiero o 10:00 :-)

Śniadanie 7:00
Herbata z pokrzywy, odrobinki czarnej herbaty, odrobinki rumianku, cynamonu, lukrecji i imbiru

Śniadanie 10:00


Gęsta zupa z czerwonej soczewicy z jarmużem. Na patelni poddsuiłam na smalcu gęsim cebulkę ze startą marchewką, dorzuciłam czerowną soczewicę, chili, imbir, sól, szczyptę kurkumy i dalej dusiłam. Przeżuciłam wszystko do większego garnka, zalałam wrzącym rosołem i dalej gotowałam ok 30 min. Doprawiłam, skropiłam cytryną. Na patelni podprażyłam jarmuż i wrzuciłam do zupy. Z kości ze skrzydła indyka wypiłam szpik. Mięsa nie ruszałam. Aha. Zjadłam jeszcze poł ziemniaka.


Obiad 14:00
Ziemniaki gotowane z cebulą, szczypta kurkumy, koprem włoskim, lisciem laurowym, szczyptą imbiru, soli. Gotowałam w wiekszej ilosci wody po to, aby spic tę wodę po ziemniakach. Kocham i nikomu nie oddam!
Dusiłam jarmuż aż stanie się totatlnie miękki. Podlałąm wodą, dodałam oroboinkę kakao (wiem fanaberia ale ja lubie takie połaczenie), troszkę miodu, szczypte soli i kropelke soku z cytryny. Wszystko zmiksowałam i powstała mi taka zupka krem.
Ugotowane ziemniaki z cebulą dałam na talerz, polałam przeogromnaą ilością roztopionego masła klarowanego i skropiłam cytryną. Obo stał kubeczek kremu z jarmuzu. Na koniec zjadłam moje chrupaczki z samopszy posmarowane masłem i orobinka miodu.

Kolacja:
O 19:00 wypiłam herbatę z rana  a 19:30 mały kubek marchwianki (marchewka gotowana w wodzie 40 min i zmiksowana) i pojadłam odrobinkę duszonego jarmużu.

Piątek

Śniadanie 7:00
Herbata z pokrzywy, lukrecji, imbiru

Śniadanie 8:30
- Najpierw zupa na rosole z białej fasoli, duszonej cebuli, marchewki, ziemniaka, oliwek (robie czystki w  zamrażalniku i miałam kilka zamrożonych) plus kurkuma, tymianek, kminek, imbir, chili, sól i odrobina octu jabłkowego
- Potem była druga zupa. Miałam jeszcze trochę zawekowanego farszu na pierogi grzybowe  z Wigilii i dzisiaj postanowiłam go użyć do zupy. Zatem na podgrzwany rosół wrzuciłam troszkę uduszonej marchewki, farszu grzybowego, troszkę zielonego groszku, ciupinkę białej fasoli, podduszony cały szczypiorek, do tego kurkuma, troszkę rozmarynu, kminku, imbiru, chili, cząbru, soli i skropiłam sokiem z cytryny. Do tego jest mój własny chlebek żytnio-razowy na zakwasie. Mniam!

Śniadanie 12:00
Kawa zbożowa Anatol z odrobinką miodu i z przyprawami korzennymi

Obiad 13:30:
Duszone warzywa: jarmuż, por, marchewka, ziemniaki plus zioła i przyprawy masło mlarowane. Do tego kilka kromek chleba żytnio-razowego (mój wypiek) i mój chrupaczek z samopszy

Podwieczorek 17:00
Duszona marchewka ze zmielonym siemieniem lnianym. Nigdy nie kupuje gotowego zmielonego siemienia lnianego bo szybko jełcze. Len na bieżąco mielę w młynku do kawy. Do tego deserku dodałam miodu, imbir, szczyptę soli, skropiłam cytryną, dodałam szczyptę kurkumy. Do tego mała kromeczka chleba z przeogromną ilościa masła.

Sobota

Śniadanie 7:00
Herbata z melisy, lukrecji, imbiru, mięty


Śniadanie 10:00
Dominowała marynowana dynia. Nigdy nie jadłąm marynowanej dyni i chciałam spróbowac jak smakuje. To niestety kupiłam słoiczek z dodatkiem cukru. No trudno. Za rok zrobię własną dynię z miodzikiem i octem jabłkowym. Przynajmniej wiem jaki jest mniej więcej smak marynowanej dyni. A jaki jest smak? Obłęd! Smakuje jak brzoskwinia. Moje dzieci też zajadały. Więc najpierw powyjadałam samą dynia ale, ale...śniadanie musi byc na ciepło. Zatem moją ugotowaną kukurydzę (kupuję suszoną, naczam dwa dni i gotuję przez cały dzień-jest super bo nie jest słodka jak puszkowa i lepiej mi się trawi, pewnie nie jest zmodyfikowana), połaczłamz  kukurydzą dodając kurkumę, imbir, sól, skropiłam octem jabłkowym i pogotwałam chwilę i zjadłam miseczkę.
Potem dynię i zmielone w młynku od kawy pogotowałam troszkę w wodzie dodając przyprawy, zblendowałam i posypałam natka zielonej pietruszki.

Śniadanie 10:30
Kawa zbożowa Anatol, ugotowana z lukrecją, imbirem, cynamonem

Śniadanie 12:00
Duszone buraki z całym szczypiorkiem wraz z cebulką i moja kukurydza. Do tego szczypta tymianku, kminku, imbiru, soli, skropione spora ilościa octu jabłowego. Zjadłam dwa wielgachne talerze

Obiad 15:30
Pomidorowa na rosole i duszona kapusta z ziemniakami i cebulą na dużej ilści smalcu gęsiego.  Pycha zestaw.

Potem chciało mi się potwornie wody sodowej. Wypiłam chyba z pół litra.

Kolacja 19:30
Na zimę porobiłam trochę kompotów w tym z brzoskwini.  Podgrzałam i wypiłam tylko te wodę. Jutro zjem owocki.

Niedziela
No tak. Tego mogłam się spodziewać. Pita o tej porze woda gazowana i jaka inna woda nie ciepła, bardzo wyziębia i osłabia organizm. A potem jeszcze ten kompot z brzoskwiń na kolację. Iza, (czasami gadam sama z sobą ;-)), pamietaj, że to co włożysz do buzi ma swoją naturę i ma wydźwięk w Twojej odporności. No i jaki był efekt napicia się wody gazowanej? Rano wstałam zziębnięta musiałam się ratować mocno rozgrzewająca herbatą. Całe szczęście, że ja juz teraz wiem jak się ratować w newraligicznych sytuacjach i potrafię przywrócić organizm do ponownego pionu ale jak ktoś nie bardzo wie, co i jak to może się nieźle osłabić odżywianiem zimowym, co przekłada sie na łapanie infekcji nie tylko zimą  ale w pozostałych porach roku. To wszystko sie kumuluje nawet kilka miesięcy potem. 
Tak na marginesie. Jak już piję wodę, to zawsze ciepłą i gotuje ją 10 min.

Śniadanie 7:00
Mocno rozgrzewająca herbata "kilerka" z tymianku, lukrecji, imbiru

Śniadanie 9:00
Zupa z soczewicy, zielonego groszku, cebuli, marchewki na rosole (dwa talerze) plus makowiec: spód to samopsza, woda, masło, sól a masa makowa to: mak, siemię lniane, własna kandyzowana skórka pomarańczowa, miód. Tak tak. Skórka kandyzowana jest moja! :-) Generalnie nie jem cytrusów ale we wrześniu coś naszła mnie ochota na pomarańczę. Skórki nie wyrzuciłam, zagotowałam z miodem, przyprawami korzennymi i zawekowałam. No pyszny ten syrop z tej skórki. Dziecim tak smakował makowiec, że zjadły prawie cały.

Śniadanie 12:00
Zupa pomidorowa z wczoraj


Obiad 15:00
Ziemniaki i ryż polany wytopionm tłuszczem z kurczaka, którego  robiołam rodzince. A jak kurczak to obowiązkowo pieczony z czosnkiem lub cebulą i potwornie dużą ilością ziół i przypraw. Ja mięsa nie jadłam. Mam tymczasowy odrzut ;-) Do tych węglowodanów dołożyłam duszone pomidory ze słoika. Zjadłam trzy talerze obiadu.

Potem już nic. Jedzonko trzymało sytosć a nie obciażało brzucha ponieważ nie łaczę ziemniaków z mięsem.

Jak widać mięsa jem teraz niewiele, trochę inaczej niż w pozostałych latach (wejdż na link . I rodzi się pytanie. Które odżywianie lepsze: z miesęm czy bez mięsa? Każde jest właściwe, jeśli spełnia zapotrzebowanie organizmu na dany moment. Wklejam menu na styczeń z 2016 roku dla porównania (kliknij na link Menu styczeń 2016)

Teraz jest styczeń ale już w lutym będziemy przygotowywać nasze organizmy do samooczyszczania się. Będziemy wybierać inne produkty, inaczej gotować.  Organizuję spotkanie p.t 
"Wymień mózg i ciało na wiosnę" we Wrocławiu, dzięki któremu, to znaczy dzięki powierzonym Tobie zadaniom zmienisz swój sposób widzenia świata, odtrujesz mózg, poprawisz sylwetkę, poczujesz się lekko i zwiewnie i odzyskasz enrgię. Szczegóły pod linkiem Wymień mózg i ciało na wiosnę.




2 komentarze:

  1. Jak gotuje Pani ziemniaki to oprócz ziół, soli Pani wodę, którą później wypija?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Oczywiście, że do gotujących się ziemniaków dodaję trochę soli. I taką wodę sobie spijam.

      Usuń