wtorek, 19 grudnia 2023

Boskie Narodzenie :-)


Oj, joj joj. Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami :-) Jejku już niedługo urodzi się mały Jezusek :-) Youpi! Trzeba zatem ładnie przygotować mieszkanko na jego przyjście tak jak to robi kiedy w rodzinie rodzi się dzieciątko :-) Och cóż za radość! No nic, trzeba trochę ogarnąć dom. No co? Przyjąć nownonarodzonego Jezuska do bałaganu ? No nie! Jezusek potrzebuje czystości. 

Zatem myję okna, ścieram kurze, wietrzę mieszkanko, odkurzam. Staram się na tyle, na ile mogę. Zależy mi, aby dom pachniał czystością. Dlatego kupuję żywą choinkę, najlepiej świerk, którego zapach dociera do każdego zakamarka. Czy Jezusek potrzebuje jaskrawych i bogatych dekoracji? Myślę sobie, że chyba nie. Oślepiłyby jego malutkie oczka. Zatem z okazji tego, że przychodzi do naszego domku dekoruję odświętnie dom, aby zamanifestować, że jest to inny dzień od innych, ale nie przesadzam z błyskotkami. To nie sklep. Najlepsze  i najładniejsze dekoracje są zrobione przez moje dzieci :-) W zasadzie cały dom to ich dzieła-no może kilka moich. I co z tego, że porobiły "niewigilijne" motyle na ten dzień. Ale zrobiły to z radością i robiły to co akurat co śpiewało im serce.  Motyle, aniołki-cóż za różnica. Liczy się intencja :-) Zatem wszelkie konwenanse idą na dalszy plan, liczy się serduszko i szczere podejście do tematu :-)

Gdy rodzi się nowy członek rodziny, my ludzie na całym świecie robimy dokładnie to samo :-) Ale robimy jeszcze coś więcej... Gdy przychodzi do domu Mama ze swoim dzidziusiem na rękach, wtedy panuje w domu taki spokój, taka jakby cisza między rodzicami, ogromne wzruszenie, takie, że nawet słowa są zbędne. Wszystkie oczka są skupione na nowy cud narodzin. Często jest tak (przynajmniej u mnie tak było), że rodzice przez jakieś pierwsze dwa tygodnie nie zapraszają nikogo, chcą być sami i celebrować to wspaniałe wydarzenie tylko wśród siebie. Chcą nauczyć się nowej sytuacji, jak postępować z nowym dzidziusiem, chcą troszkę być sam na sam. Mama otacza największą troską i czułością swoje dzieciątko. Dopiero potem przychodzi czas na pokazywanie dziecku, chwalenie się, zapraszanie babć, cioć, przyjaciół...itd.

No dobrze. A co z naszym kochanym Jezuskiem?

Co on potrzebuje tego dnia? Czy Jezusek potrzebuje fajerwerków, bogactwa, blichtru? Jezusek potrzebuje schludności, czystości ale nie tylko tej sterylnej ale oczyszczonej atmosfery od kłótni, niesnasek, zawiści. On potrzebuje czystego serca, naszego serca.  Należy mu się spokój, miłość, czułość. Dlatego więc staram się wprowadzać właśnie taki klimat przedświąteczny. Ze wszystkimi pracami próbuję się jakoś uporać włączając w to moich najbliższych-szczególnie dzieci. Staram się, aby te wszystkie prace robione były w spokojnej atmosferze. Przecież Jezusek nie lubi krzyków, wrzasków. On potrzebuje spokoju. Dzieci przygotowują dekoracje, robią cukierki na choinkę (u nas z daktyli :-)), pomagają, ja dwa dni przed robię wigilijne proste potrawy. Dwanaście potraw to tylko symbol do całego wydarzenia, zatem robię je ale nie spinam się, że koniecznie muszą być wszystkie. Uda się, to się uda. Nie uda się, też będzie dobrze ale staram się. Najważniejszy w tym jest spokój i aby w domu panowała harmonia. To tego potrzebuje nasze boskie dziecię a my potrzebujemy jedynie pokarmem zaspokoić głód a nie opychać się, obżerać. Nasze serce powinno iść w kierunku tej wielkiej radości jakim jest Boże Narodzenie. Przygotowując dom na jego przyjście cały czas staram się mieć właśnie to w głowie a nie "Czy makowiec na pewno zasmakuje cioci Jadzi?"

Niech radość zapanuje w całym domu! Tego dnia ładnie się ubieramy, przygotowujemy się na przyjście Naszego Pana Zbawiciela. Stół nakrywamy czystym obrusem, na który kładziemy świeże, proste wigilijne potrawy. Bierzemy opłatek i sobie życzymy samych wspaniałości. Niech się spełniają! Niech się spełniają i wszystkim się darzy!

Znikają wszelkie spory, odpuszczają stresy. Jesteśmy tylko my i ta radość. Cóż za ekstaza i euforia :-) To wielkie przeżycie. 

Maryja i Józef nie mieli nic oprócz siebie, stajenki, Jezuska. Ale mieli za to wielką radość i ta radość udzieliła się wszystkim. Przybyli Pastuszkowie, Trzej królowie, Aniołowie. Wszyscy śpiewali i radowali się."Przybieżeli do Betlejem pasterze, grając skocznie dzieciąteczku na lirze", "Pójdźmy wszyscy do stajenki,do Jezusa i Panienki.Powitajmy Maleńkiego i Maryję, Matkę Jego."


Ktoś myślał o jedzeniu? Czy ktoś w takiej sytuacji o tym myśli? Hej kolęda, kolęda! "Radujmy się i weselmy się" Opanowuje nas niezmierzona radość, śpiewanie, weselenie się. Tego nasze dziecię potrzebuje. TAK! Fajerwerków miłości! Im więcej tym lepiej. Dlatego śpiewajmy! "Triumfy Króla niebieskiego, zstąpiły z nieba wysokiego. Pobudziły pasterzów, dobytku swego stróżów, śpiewaniem, śpiewaniem, śpiewaniem. Chwała bądź Bogu w wysokości, a ludziom pokój na niskości. Narodził się Zbawiciel, dusz ludzkich Odkupiciel, na ziemi, na ziemi, na ziemi."


Czy podczas takiego śpiewania, kolędowania myśli się o bogactwie, o tym co kto ma czego nie ma? Nie! Liczy się ta bliskość, wspólne obcowanie, ta aura. To wszystko emanuje, dodając nam sił i energii. Radość się udziela na wszystkich płaszczyznach - ta wewnętrzna radość. Głowa robi się wolna od trosk, ciało się relaksuje (nie mówiąc o znikających zmarszczkach od trosk ;-)). I rodzi się pytanie. Co tak naprawdę potrzeba do szczęścia? To ten stan "nieważkości", to ta chwila, to My. Na bok idą wszelkie przechwałki co kto ma, czego nie ma, na bok idą wszelkie smutki. W tym dniu jesteśmy razem, wspólnie kolędujemy i obdarzamy się wzajemnie życzliwością, serdecznością. Nie czekajmy na pierwszy gest od cioci, kuzyna...Jak najszybciej róbmy ten gest my sami. Kto pierwszy, ten lepszy. Potem to idzie to jak domino, bo dobro się dzieli. Tak dobro można rozmnożyć! :-)

Udanych świąt Bożego Narodzenia! :-) Całuski!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz