niedziela, 3 sierpnia 2014

Od czego zaczęłam w moim nowym zdrowym gotowaniu

Od czego zaczęłam w moim nowym zdrowym gotowaniu

Po kolei. Wszystko zaczęło się w kwietniu 20143 r.- kiedy całą rodzina trafiliśmy do lekarza ( szczegóły Moja historia chorobyHistoria mojego synkaHistoria mojej córeczki ). W ramach leczenia, musieliśmy przejść na nowe zdrowe odżywianie.
Na początku zaczęłam od owsianki wg 5-ciu przemian (przepis tutaj Hit nr 1 owsianka wg 5-ciu przemian ). Było to dla mnie nie lada wyzwanie, bo gotuje się ją ok 40 min plus czas na miksowanie, zagotowanie wody, rozlanie do słoików - no to zajmuje jakieś 60 min.
Na początku nie umiałam sobie tego rozplanować.

Zaczęłam ją robić wieczorami, kiedy dzieciaczki już spały, bo gotowanie przy nich tej zupy i miksowanie- to jest zbyt niebezpieczne. Potem wpadł mi pomysł, że będę ją robić w większej ilości i  rozlewać do słoików i wekować i będę miała na ok 7 dni. Zakupiłam więc garnek 15 l i jak czarownica wielką łychą mieszałam owsiankę, dosypując przyprawy. Ale to było bez sensu, bo potem mycie tych słoików i tego wielkiego garnka i to, ze lodówka była pełna owsianki-hm...denerwowało mnie to. Teraz wypracowałam sobie idealną wersję.

Gotuję owsiankę w garnku 5 l wieczorem, rozlewam do słoików, a część zostawiam na rano w tym samym garnku. Rano tylko ja podgrzewam i już. I tak mi wystarczy dla mojej 4-osobowej rodzinki na ok. 3 dni.
Po dwóch tygodniach stwierdziłam, że zacznę piec własny chleb żytni na naturalnym zakwasie bez cukru, drożdży-tylko woda, mąka i sól. Oj to dopiero było wyzwanie! Zanim doszłam do perfekcji, ok. 3 miesiące testowałam, poprawiałam, dosypywałam, robiłam notatki-cuda wianki na kiju:-) Pierwszy chleb był twardy jak skała, ale zapach jaki unosił się w powietrzu był przecudny. Teraz z ręką na sercu uważam się w tym temacie za perfekcjonistkę. Nigdzie nie kupi się chleba żytniego na naturalnym zakwasie tak jak ja robię. Wszędzie dodają cukier, olej, mleko, mąkę pszenna...a jak już jest to się kruszy, jest suchy....Natomiast chleba 100 % żytnio-razowego na naturalnym zakwasie żytnio-razowym nie kupi się już przenigdzie- a taki jest właśnie najzdrowszy w moim przypadku.
Po miesiącu doszły naturalne wędliny. Do sałatek zaczęłam używać oleju lnianego lub oliwy z oliwek, bo tego nie lubi candida.


I powoli zaczynałam zapoznawać się z Kuchnią Pięciu Przemian. Książki czytałam nocami. Nadal się uczę, doszkalam. Jestem samoukiem, robię notatki- ale tak lepiej wchodzi do głowy :-)
Przestałam używać kostek rosołowych do zup, zrezygnowałam z wszystkich konserwantów. Jedynie pozwalałam sobie na zielony groszek z puszki, ale teraz już go nie jem. Jak już coś, to kupuję mrożony- ale bardzo rzadko.
Po roku zrobiłam swój własny majonez i musztardę. Zrobiłam też jogurt z mleka koziego. Zaczęłam gotować wywary z kości szpikowych i zaczęłam jeść więcej chrząstek-super naturalny kolagen. Giną po tym zmarszczki. Teraz zupy gotuję przede wszystkim na kościach lub wybieram kawałki, gdzie jest dużo skóry, tkanki łącznej, chrząstek.  Do mojej listy doszło tez masło klarowane :-)
Teraz jem dużo warzyw gotowanych, duszenin mięsno-warzywnych, kasz i piję tylko herbaty ziołowe. 
Oczywiście od samego początku zrezygnowałam z mąki pszennej, cukru, produktów mlecznych (oprócz masła). Jedynie na co pozwalam sobie teraz z mlecznych produktów to masło i  naturalny jogurt własnej roboty z mleka koziego. Pytałam się kilku lekarzy czy nie szkodzę tym, że dzieciaki nie piją mleka i wszyscy jednogłośnie, że nie. Z menu usunęłam jasny ryż, jasny makaron, herbatę czarną, kakao, kawę, napoje gazowane, ocet. Używam tylko mąki żytnio-razowej, makaron też z tej mąki, ciemny ryż, kasze-najlepiej gryczaną niepaloną, jaglaną, dużo strączkowych warzyw, słonecznik, dynię (ale  w łupinach), orzechy.  Na początku piłam ciepłą wodę, a teraz pije tylko herbatę ziołową wg 5-ciu przemian. Owoce i warzywa kupuję tylko krajowe i sezonowe. Nie objadam się w owocami.
Jak widać wszystko nie przyszło od razu, tylko małymi kroczkami i za każdym razem odkrywałam coś fascynującego i fascynujące przemiany we mnie (na początku nie było lekko, ale o tym w innym wpisie Jak wyglądało moje zdrowienie ).Cały czas się doszkalam, czytam (oczywiście fachową literaturę) i brnę w to dalej. Przestałam używać tylu sztucznych środków czystości, zastępując je naturalnymi, a i do ciała nie używam już tylu kosmetyków. Kąpię się w samej wodzie lub wywarze ze skrzypu polnego, używam przy tym grubej gąbki. Twarz smaruje tylko kremem do dzieci. Latem nawet tego nie robiłam, bo nie było potrzeby-tylko woda. Dzięki nowej diecie mam mniej zmarszczek, skóra jest bardziej zbita i ładnie natłuszczona.
Ale, ale muszę jeszcze pewne rzeczy dopracować. Mój organizm teraz świetnie podpowiada mi czego chce i tak chciałabym nauczyć się przyrządzać posiłki i tak je komponować, aby w 100% zaspokajały potrzeby mojego organizmu. Tzn. jak zrobię np. zupę brokułową, to na podwieczorek chce mi się już duszonej marchewki. No to muszę skrobać i gotować. Chciałabym się móc nauczyć przewidywać co tak naprawdę mój organizm będzie potrzebował następnego dnia i tak przyrządzić wszystko wieczorem, aby w ciągu dnia jak najmniej gotować tylko zajmować się moimi dzieciakami. To dopiero dla mnie wyzwanie :-) Ale jestem wytrwała i z tym sobie prędzej czy później poradzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz